Wreszcie zdołałem Kulę poraz kolejny pooglądać i nie zasnąć. I nie jest aż tak źle jak się spodziewałem. Reżyser miał ambicje niby-psychologiczne, dlatego próbował napięcie rozbudowywać bardzo powoli, aby zapoznać się z charakterem opowieści. Pomysł jednak nie wyszedł, a niskie napięcie spowodowało tylko nudę (dlatego za pierwszym razem usnęłem). Pomysł scenariusza całkiem ciekawy- materializacja koszmarów miała i nas wciągnąć i przestraszyć. Udaje się w połowie. Film rzeczewiście wciąga, wtajemnicza, ale jednocześnie odpycha. Odpycha to, że tak naprawdę w Kuli nie ma niczego nowatorskiego, a prócz glównego pomysłu wszystko jest powtórką z przeszłości. Na szczęście, czym bliżej końca tym napięcie większe, nie wiem komu wieżyć, i nasze umysły zaczynają się plątać. kiedy jednak korty zostaną całkiem rozłorzone tak naprawdę Kula robi wrażenie śmiesznej bajki. A zakończenie? Reżyser poszedł po prostu mo najniższej linii oporu... Po kolejnym obejrzeniu ocena- 5/10