PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106802}

Kumple z Wietnamu

No Rest for the Wicked
3,2 14
ocen
3,2 10 1 14
Kumple z Wietnamu
powrót do forum filmu Kumple z Wietnamu

Ojciec William (Stefan Lysenko) to katolicki ksiądz, który młodość spędził w Wietnamie, o czym mówią nam dość nieporadne sceny przed napisami początkowymi. Zaraz po tych scenach trafiamy do konfesjonału, gdzie spowiada mu się znajomy Adam, jak się później dowiadujemy – stary kumpel z Wietnamu. Mówi on o grożącym im obu niebezpieczeństwie. Zaraz po tej scenie następuje przeskok, i w trakcie rozmowy z szeryfem przeplatanej retrospekcjami dowiadujemy się, że nasz bohater był świadkiem morderstwa Adama. Szybko okazuje się, że Adam był powiązany z jakąś „tajną organizacją”, która wykorzystywała kościół do handlu narkotykami. Niedorzeczne? To jeszcze nic, dalej robi się jeszcze bardziej bzdurnie. Nie ważne, bo w sumie brzmi rozrywkowo, szkoda tylko, że film jest tak chaotyczny, że ciężko coś z niego zrozumieć. Montaż, a raczej wybór następujących po sobie scen, jak tak kuriozalny, że miejscami ciężko wyłapać w tym jakiś ciąg przyczynowo skutkowy i bardzo wielu rzeczy trzeba się domyślać. I nie chodzi tu o to, że wolę mieć wszystko na tacy, ale lubię jak całość się jakoś klei w coś sensownego. Tutaj, koniec końców, nie za bardzo wiem o co chodziło. Gangsterzy uczepili się księdza przekonani, że Adam mu coś tam zdradził w trakcie spowiedzi. Tu są dwie opcje: albo boją się, że ksiądz wie za dużo, albo też mają nadzieję, że ksiądz wie coś, czego oni nie wiedzą. Obie te opcje są skrajnie idiotyczne. Jeżeli bowiem boją się, że ksiądz wie za dużo, należało by go natychmiast sprzątnąć. Jeżeli zaś Adam miał zdradzić coś, czego sami nie wiedzą, to po co zabijali Adama?! Co robią nasi geniusze zbrodni? Robią do naszego bohatera wielkie pochody, żeby wybadać co wie. W trakcie owych podchodów nasz bohater dowiaduje się znacznie więcej, niż wiedział na początku (!). Czysty absurd, w między czasie cała masa mniejszych absurdów.

Ale to nie wszystko. Bardzo istotne jest wykonanie. Jak przystało na film Sjogrena (choć czasami film przypisuje się Williamowi Buzickowi, albo obu tym panom), jest to pozycja niskobudżetowa i obskurna w wyglądzie. Podobnie jak w innych filmach reżysera, widać nie tylko wpadki i braki warsztatowe, ale też i pasję, ambicje i ciekawe pomysły. Do tego swoje trzy grosze dorzucił też chyba Buzick, bowiem widać w tym filmie masę elementów, których nie uraczyłem w innych filmach Sjogrena: efekciarskie zdjęcia, teledyskowy montaż, grę kolorami, rybie oko i cała masa psychodelicznych scen. Tu się pojawia pytanie: kto właściwie jakie pełnił funkcje i jak powstawał ten film? Nazwiska odpowiedzialne za montaż są 3 i budzą mieszane uczucia. Film w swoich teledyskowych wstawkach (przyśpieszone sekwencje chmur, urywane fragmenty imprezy w nocnych klupie, przyśpieszone rajdy po ulicach, masa kolorów, świateł, dziwne wizje, wirujące figurki itd.) jest zmontowany całkiem sprawnie, zawrotne tempo wyświetlanych dziwactw robi fajne wrażenie, przypomina może nieco industrialne klipy z początku lat 90-tych (np. Front Line Assembly). Z kolei montaż niektórych scen jest strasznie niechlujny, nieudolny, np. wplatane sceny retrospekcji budzą śmiech, o ile w ogóle już pojmiemy, że oglądamy retrospekcje. Ponadto dobór następujących po sobie scen, jak wspomniałem, jest dziwaczny i chaotyczny, niektóre sceny wydają się ucięte. Zaczynam się zastanawiać, czy moja kopia z ruskiego vhsa nie była jakaś pocięta… (trwała tylko 80-parę minut, a nie 93, jak podaje imdb). Również zdjęcia, tak fajne w niektórych psychodelicznych scenach, nawalały w niektórych scenach dialogów czy akcji, co w połączeniu z niechlujnym montażem, daje dziwne przeskoki jeszcze bardziej utrudniające zrozumienie tego dzieła.
Klimat jest niezły, bo raz, że mamy te pokręcone wizje, dwa spoko muzykę (raz pojawia się nawet „Firestarter”) i trzy - sporo tu dziwnych miejsc i ekscentrycznych postaci (melina crackheadów – zaskakująco przekonująca) i narkotyków. Seksu było też trochę, ale już przemoc była zbyt mało graficzna zbyt typowo sensacyjna, w kontekście reszty elementów filmu.
Na deser mamy obsadę: jak to u Sjogrena – plejada gwiazd kina klasy b. Większość wypada na przemian imponująco i zabawnie, ale niestety głównego bohatera gra, wówczas debiutujący, Lysenko i przez większość czasu trwania filmu (nawet gdy nie jest naćpany) jest jakiś zamulony i otępiały. Wymawia kwestie beznamiętnie, robi dziwne pauzy, szepcze… nie wiem, miejscami to było wręcz karykaturalne… w ogóle dialogi to tu bywają komiczne. A, i przy dialogach wspomnieć trzeba o słabym udźwiękowieniu, miejscami ciężko usłyszeć co mówią bohaterowie, ale może to kwestia mojej kopii.

Trailer zapowiadał naprawdę niezłego b-klasowca… a sam film? Klimatyczny, kuriozalny, chaotyczny, zagmatwany, idiotyczny, pełen sprzeczności, niedopracowany, komiczny i intrygujący zarazem. Na pewno zapadający w pamięć, chyba bardziej, niż jakikolwiek inny film Sjogrena.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones