PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=707103}
7,5 70 249
ocen
7,5 10 1 70249
6,3 21
ocen krytyków
Kung Fury: Pięści czasu
powrót do forum filmu Kung Fury: Pięści czasu

Jeżeli najmocniejszym punktem filmu jest piosenka śpiewana przez... Davida Hasselhoffa, to wypada głęboko zastanowić się z jakiego rodzaju dziełem mamy do czynienia... Odtwórcze, niewolnicze naśladowanie większości kinowo-telewizyjnych stylów popkultury amerykańskiej z lat 80. i 90. to dla wielu sentymentalna podróż do przeszłości i jak to zwykle bywa - spojrzenie sentymentalne często przesłania rzeczywistą wartość dzieła. Nie mam o to pretensji - w "King Fury" widać pewną odtwórczą biegłość, która wielu może się spodobać. Pytanie czy osoby entuzjastycznie nastawione do tego filmu są w stanie tolerować inne opinie.

David Sandberg jest całkowitym autorem tego filmu, bo nie dość, że zajął się reżyserią i scenariuszem, to również jest odtwórcą głównej roli. To rzecz o tyle istotna, że można nikczemnie przypuszczać, iż celem nakręcenia tego filmu było zaprezentowanie hollywoodzkim wytwórniom dema, pokazującego możliwości autora. Fabuła jest tu - umówmy się - pretekstowa i służy wyłącznie wprowadzaniu nowych wątków, żeby zaprezentować kolejne style do naśladowania. Bo czegóż my tu nie mamy: jest kung fu, jest wątek sensacyjno-policyjny, są grupy nastolatków-chuliganów, są geekowi informatycy-hakerzy, są strzelaniny, cofanie w czasie, prehistoryczne fantasy z dinozaurami i księżniczkami, parodia reklam, Hitler jako imperator, panujący nad szturmowcami w stylu Star Wars, jest i animacja kreskówkowa a'la 80's. Wszystko to skąpane w laserowo-neonowej scenerii nocnej metropolii, tak dobrze znanej z ówczesnych klasyków, a wizualnie stylizowane na obraz pochodzący z kasety VHS. Nad takim misz-maszem zapanować trudno, toteż kolejne sceny, które dla reżysera miały być śmieszne, mnie wydawały się coraz bardziej żenujące.
Radiowóz katapultujący się z deskorolki, łażące po mieście maszyny do gry, policjant-triceratops (faktycznie, wybitny dowcip), nauka u mistrza sztuk walki, przecięcie gliniarza na pół, Adolf Hitler kompletnie przemielony w maszynce pop-kultury (nawiasem mówiąc, jest to element nie pasujący w żaden sposób do estetyki filmu), pomyłka w cofaniu się w czasie, zareklamowanie prehistorycznym niewiastom telefonu i podanie numeru do głównego bohatera, odsiecz na nazistowskim kongresie w wykonaniu triceratopsa, Thora i hakera, przeniesienie Kung Fury na inną planetę i wiele innych, pomniejszych głupot (celowych, rzecz jasna), przy których miałem nie raz łapałem się za głowę w geście facepalmu.
Powiedzieć, że to już w kinie było, to nic nie powiedzieć. Jest rzeczą oczywistą, że cały film, jako pastisz, miał powielać, a nieraz i doprowadzać do absurdu motywy z trawestowanych przezeń produkcji. Jednak to też już było i to nawet robione z lepszym skutkiem. Kiedyś równie szalone filmy, bawiące się konwencją realizował Ken Russell, kręcąc swoje odjechane biografie. Potem był oczywiście m.in. Quentin Tarantino, który tę postmodernistyczną modę rozpowszechnił. Oprócz niego, wczesny Peter Jackson specjalizował się w zakręconym kinie pastiszowym, jednak każdy z nich miał przynajmniej w swoich filmach coś więcej do pokazania, poza zabawą zamierzchłym stylem. Tu tego brakuje. Po odjęciu sposobu realizacji nic nie zostaje. A mnie nawet nie przekonało to co było, włącznie z kompletnie nie pasującym mi poczuciem humoru.

ocenił(a) film na 5
gowniarz_wyniosly

Ja bym jeszcze dodał że tamte lata słyną z praktyczny efektów specjalnych, a tu 95% to green screen i niezłe CGI. Jak zacząłem oglądać to na początku myślałem że to parodia 'Straight to dvd' z ostatnich lat, a nie VHS. Momentami to wygląda jak gra wideo (choć walkaz klonami-nazistami może było tak celowo ale jeżeli tak to to średni pasowało, a jak nie to w ogóle bez komentarza) a momentami pokazuje tracking kasety (to niby było po to żeby ukryć fakt że dwie różne aktorki grały blond Vikinga ale to pokazuje tylko jak leniwi byli twórcy że nie chciało im się nagrać tych scen on nowa tylko woleli pójść na łatwiznę). Innymi słowy, film nie jest udaną parodią jako że nie przekonał mnie nawet na chwile że mógł taki film naprawdę powstać. To między innymi dla tego takie filmy jak Scary Movie i im podobne nie działają jak dobrze jak powiedzmy 'Young Frankenstein' czy 'Space Balls'. W tym filmie absurdy za bardzo starają się być śmieszne. Powinny one następować naturalnie i zaskakiwać w obrębie zasad w tym świecie ustalonych (tak jak Star Wars i Frankenstein). Jak widać że to nie ten świat (kino lat siedemdziesiątych albo jak w przykładzie Scary Movie klasyczne slashery), to w ogóle to na mnie nie działa. Wiem że prawdziwe scenografie i kostiumy kosztują, ale efekt jaki dają jest nie do odtworzenia.

Dla każdego kto się zemną zgadza, polecam serial 'Danger 5', w którym też jest Hitler, dinozaury, podrożę w czasie, ludzie z głowami zwierząt (tylko że są to tanie maski a nie CG, czyli wyglądają tak że mogę uwierzyć w to że były by naprawdę użyte w serialu z lat 60-tych-70-tych), a nawet słabe one-linery i product placement. Jest on moim zdaniem dużo lepszy od Kung Fury pod każdym względem (prawdziwe scenografie, lepsze dialogi itp. Pomimo tego dałem 7 gwiazdek za dobre chęci, Dawida Hasselhoffa w piosence (chociaż skąd się tam wzięło żenujące nawiązanie do Space Oddyssey pozostanie chyba dla mnie jedną z nie rozwiązanych zagadek 21. wieku...Choć to chyba miało mieć coś wspólnego z 'The Night Riderem'...), muzyęi i kilku one-linerów. Ale i tak nie rozumiem do końca fenomenu tego filmiku.

użytkownik usunięty
panmis

"W tym filmie absurdy za bardzo starają się być śmieszne." Zgadzam się. I twórca jeszcze stara się za dużo wrzucić do tak krótkiego metrażu. Ani tu wyrazistych postaci, ani większego sensu. Jakby coś utknęło pomiędzy normalnym filmem a teledyskiem.

gowniarz_wyniosly

A tutaj gadasz z sensem, tylko w komentarzach żeś poleciał z idiotyzmami. Wyjaśnijmy sobie jedno - Sandberg to na tą chwilę dla mnie i dla Ciebie pozer, który chciał się przypodobać pewnej grupie odbiorców, a i tym filmem pewnie wysmażył dla siebie przepustkę do holiłódu. Nie ma niczego ciekawego do powiedzenia na tą chwilę i nie potrafi pastiszu dopasować do sytuacji.

ocenił(a) film na 10
gowniarz_wyniosly

Jesli film faktycznie potraktowac jako "demo", to jest to najpewniej jedna z najlepszych zagrywek karierowych w historii kina. Serio, genialny ruch: zrobic efektowny pokaz mozliwosci, w dodatku za zebrana w internetach kase, zyskujac przez to zarowno fanow jak i zarobek..? Jak by sie komu sam film nie podobal, to tworcy naleza sie kudosy.

ocenił(a) film na 8
gowniarz_wyniosly

To ostatnio staje się już normą. Spójrz na takie filmy jak np Gość czy Strażnicy Galaktyki. Wystarczy elektroniczna muzyka, wesołe kolorki, masa kiczu i tandety i ludziom od razu świecą się oczy. Nikt natomiast nie zauważa,że samo jechanie na sentymentalizmie to wredna warstwa cieniutkiej patyny. Tak naprawdę te filmy są jedynie robione w klimacie tamtych czasów, przez co wiele z nich próbuje naśladować oldskul, a nie nim być

użytkownik usunięty
katedra

No faktycznie doczekaliśmy się prawdziwego zalewu Hollywoodu filmami w konwencji retro 80. Drive, The Guest, Cold in July, Kung Fury, Bronson... i tyle. Przykłady można policzyć, na palcach jednej ręki. Na upartego można dodać, do tego gry, ale tego jest jeszcze mniej Hot line miami 1 i 2, Blood Dragon. Nędznie to wygląda jak na "normę", standard i wielka falę o której piszesz.

Do tego część, z tego trudno posądzić o zagranie wielkie komercyjnych wytwórn pod publiczkę. Kung Fury robiła grupka amatorów-pasjonatów, nad hot line też raczej nie pracował sztab profesjonalistów rodem z Bioware, tylko ludzie od indie gierek.

Poza tym na litość boską, masz pretensje do filmów które wprost oznajmiają, że jechanie na sentymentalizmie, to ich główny cel i konwencja. To tak jakby mieć pretensję do tego, że kreskówki looney tunes, bazują na absurdalnej konwencji - postaci przeżywają, zrzuty fortepianów i innych ciężkich przedmiotów.

Ja wiem, że te filmy jadą głównie na tym, wie to średnio inteligenty człowiek i mu to nie przeszkadza, jeśli rozumie, że te filmy nie udają dzieł kubricka, tylko właśnie ich konwencja jest taka jaka jest, to wszystko jest ok.


Ja np. uważam, animację od dremworska i pixara, za przereklamowane i robione w maksymalnie bezpieczny sposób, ot komercja, ale rozumiem, że też trzymają się pewnej konwencji- która w ich wydanie jest dla mnie bezpieczna i nudna- i nie krytykuje ich za sam fakt ich wykorzystywania, a to jak bajeczki bezpłciowo wyglądają.


A jeśli Guardiani mają dla ciebie cokolwiek wspólnego z elektroniką, to zalecam nadrobić muzyczne zaległości zaczynając od Tangerine Dream, Vangelisa, Jean Michaela Jarra a kończąc, na The Prodigy i The chemical brothers.

użytkownik usunięty
katedra

No i jeszcze ta ocena, w kontekście nie tak dawnego pisania o kung fury, jako o "ciemnogrodzie na skalę globalną". Niezłe rozdwojenie jaźni. Tylko się nie popłacz, a teraz dawaj, wylej na mnie złość za jazdę po bajkach pixarów, fanatyku animacji!

ocenił(a) film na 8

Trailer śmierdział kupą, wyszło całkiem strawnie.

ocenił(a) film na 9
gowniarz_wyniosly

Hmmm.. Tylko że reakcja większości ludzi na trailer i film powinna wyglądać mniej więcej tak:
http://www.youtube.com/watch?v=gBAlJswIp_w
http://www.youtube.com/watch?v=iWOsh-ITw1w
a moja osobiście wyglądała właściwie kubek w kubek tak:
http://www.youtube.com/watch?v=HdbVi3i3KyQ

Po prostu nie poczułeś czaczy. Szkoda, ominął cię kawał świetnej zabawy ...
A, i to był "Knight rider"...
http://www.youtube.com/watch?v=Mo8Qls0HnWo

ocenił(a) film na 4
Rozgdz

Może w jułeseju tak wyglądały reakcje tych 'ludzi', ale dla mnie jako obywatela co ubiera skarpetki do sandałów i nieumie jeździć na suwak ten film był mega słabizną.
Ani to śmieszne ani odkrywcze a motyw z Hitlerem w różnych konfiguracjach np. na Księżycu/zombie/homo jest tak wyświechtany że powinni zakazać tej żenady. Jeśli ktoś uważa że glina z głową triceratopsa to szczyt absurdalnego humoru, niech lepiej Monty Pythona nie włącza bo nie zrozumie niczego. Nie było momentu abym się zaśmiał czy to znaczy że nie mam poczucia humoru czy że nie zrozumiałem tego 30 minutowego teledysku?
A i żeby nie było Miami Vice to mój ulubiony serial a motyw z Knight Ridera mam jako dzwonek w telefonie

ocenił(a) film na 9
hybrid_stigmata

Jam Polak z dziada pradziada i cały film siedziałem z wielkim bananem na twarzoczaszce ^_^

użytkownik usunięty
hybrid_stigmata

ja się uśmiechnąłem dwa razy i to by było na tyle. Rozumiem, że parodia, ale film bardziej żenował niż bawił, no i absolutne zero oryginalności, parodiować też trzeba umieć, to jest zwykłe powielanie schematów, które popkultura przemieliła na tysiące sposobów, Hitler, Thor, dinozaury, no kaman, na nic lepszego nie stać reżysera? Ale jak się ludzie podniecają takim deadpoolem to co ja tam wiem, może rzeczywiście do amerykanów taka konwencja po prostu bardziej trafia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones