A już na pewno nie jest to body count movie. Zabójstw jest bardzo mało i, pomimo wykorzystania oryginalnej broni, nie robią one większego wrażenia. Przede wszystkim, jednego mordercę znamy od początku (nie wiemy tylko kim on jest, kogo zabił i dlaczego), a przez ponad połowę filmu nic nie wskazuje na to, że morderców będzie więcej. W finale się oczywiście okazuje, że nie wszystko jest takie proste, jakie się wcześniej wydawało. Ten film zdecydowanie zdominowała Nieves Navarro, która świetnie zagrała Valentinę, zdesperowaną kobietę z tupetem. Z przyjemnością śledziłem jej poczynania.
No, te morderstwa są dość okrutne ;) może nie było ich aż tak dużo, ale jest w filmie zawarta spora dawka brutalności. Jedyne, co pod koniec mnie śmieszyło, to nie za dobre synchro dźwięku uderzenia z ciosem, tj. najpierw było "trzyt", "fudisz", a potem cios :D ale sam film dość wciągający, pozbawiony serowatości niektórych produkcji, niepotrzebnych, zazwyczaj pretekstowych rozbieranek, a za to faktycznie pod koniec zagmatwany i nieprzewidywalny. Dobra rozrywka.