zawsze bedzie budzic kontrowersje kiedy cos uwazane za powszechnie slabe, nie warte uwagi jest z jakiegos powodu wysoko ocenione. mam wrazenie ze z tym filmem identyfikuja sie albo nastolatki w wieku glownej bohaterki(lub co gorsze dorosli na tym samym poziomie emocjonalnym) albo jacys zadufani w sobie "intelektualisci" ktorzy po obejrzeniu tego "arcydziela" pomysleli - "w koncu cos swiezego, innego. zadne tam marvele i batmany blabla. jestem lepszy od innych ze dostrzeglem w tym filmie czego nie zauwazyli inni ha ha"
irytujace w tych zwyklych filmach jest to ze sa takie zwykle. film jest czyms innym niz rzeczywistosc. kiedy to sie zaciera, jaki jest sens chodzenia do kina skoro mozna to zobaczyc na codzien, bez placenia za bilet? ten film to jakis instruktaz jak zachowuja sie nastolatki? ojej jakby nikt o tym wiedzial