Totalna beznadzieja. Ciężko to nawet opisać jakoś przystępnie. Warsztat jak w weselnym filmie wujka Włodka albo "Trudnych sprawach", dialogi jak pisane przez gimnazjalistę, postacie stereotypowe, brak logiki zupełny. Aż mnie przepona bolała ze śmiechu. :P Parafrazując pewnego krytyka z Ozorkowa, Andrzej Munk patrzy z nieba na Łódź i tarza się ze śmiechu jak widzi jakie filmy kandydują do nagrody jego imienia.