"Legenda Zorro" to kontynuacja przygód człowieka w masce. Nieco zramolały Zorro (Banderas) wiedzie spokojniejszy niż to drzewiej bywało żywot z żoną (Zeta-Jones) i 10-letnim synem Joaquinem. Ciągnie go jednak by od czasu do czasu uratować jakiegoś uciśnionego wieśniaka, przy okazji zyskując poklask i splendor. Małżonka jest zmęczona nocnymi wyprawami Alejandro. Stawia mu ultimatum. Albo Zorro albo ja. Banderas jako klasyczny macho wyprowadza się z domu, Zeta-Jones wytacza mu sprawę rozwodową. W międzyczasie pojawia się Armand - szarmancki Francuz, który uwodzi piękną Elenę...
Film przewidywalny i pretensjonalny. Za Banderasem nie przepadam, Zeta-Jones momentami była śmieszna. Jeżeli jednak potraktujemy ten film jako kino familijne, odpowiednie dla rodziców z 10-letnimi dziećmi, to ogląda się go całkiem przyjemnie. Wartka akcja, napięcie i kibicowanie pozytywnym bohaterom. Film trwa 2 godziny ale nie dłuży się. Polecam go wszystkim, którzy lubią przygodówki typu Indiana Jones, gdzie dobro zwycięża zło. Moja ocena 7/10.