"Legion Samobójców", czyli nie taki diabeł straszny, jak go malują. Moim zdaniem film nie zasłużył na tak miażdźącą krytykę. Tymbardziej, gdy podświadomie wiemy, ile pracy i serca włożyła ekipa przy produkcji tego filmu. Inna sprawa, gdy studio bezczelnie ingeruje w pracę reżysera i scenarzystów, przez co film Davida Ayera został "skrzywdzony".
Nie zmienia to faktu, że tytułowy "Legion" nie odstaje poziomem od produkcji Marvela, jak "Strażnicy Galaktyki". W filmie mamy całkiem ciekawie przedstawione, i zagrane przez znanych aktorów postaci. Relacje pomiędzy postaciami nie są wymuszone, wręcz czuć pomiędzy nimi chemię. Jared Leto całkiem interesująco zinterpretował postać Jokera, zagościł na ekranie znacznie dłużej, niż przez 10 minut, momentami czułem przesyt tym Jokerem, ponieważ nie jest to film o klaunie, tylko o Harley Quinn i reszcie ferajny. Jared Leto będzie miał okazję jeszcze raz wykazać się w swoim solowym filmie.
Jeżeli podchodzimy do filmu, z chęcią obejrzenia dobrej rozrywki, raczej nas nie rozczaruje. Nie oczekujmy po kine o kolesiach w rajtuzach i lateksach jakiegoś przełomowego dzieła.
Na minus villian filmu, nie miał żadnych motywacji, chciał zniszczyć ziemie ot tak sobie. Pewna część drugiej godziny filmu jest bardzo sztampowa, oraz przewidywalna. Mimo wszystko, "Legion" przypadł mi do gustu, w przeciwieństwie do kilku ostatnich filmów Marvela, które mnie wynudziły, bąďź irytowały zbędnym humorem.
Ocena w skali szkolnej: 4/6