Jak w tytule, ten film to jeden wielki zawód. Oczekiwałam znacznie więcej, scen z Jokerem było tyle co kot napłakał, prawie wszystkie wycięli, a większość bohaterów przedstawili na po łebkach. Nie da się jednak ukryć, że najbardziej poznaliśmy trzech z dziewięciu "samobójców". Myślę, że Deadshota i Harley Quinn przedstawili nam najlepiej, później Ricka i El Diablo, a reszta... była bo była, ot co. Największy zawód to jednak Boomerang i Joker. Żałuję, że tak wiele oczekiwałam od obu panów. Joker nie był jednym z członków "Legionu", ale mimo wszystko to "legendarny" antagonista więc każdy oczekiwał czegoś więcej...tak myślę. Jak dla mnie pojawiał się tylko po to by okazać jakim szalonym amantem jest, albo się śmiać, daleko mu do poprzednich Jokerów... Zresztą ta cała gra nie była warta świeczki, ot co.


Zapowiadają drugą część, ale myślę, że to nie będzie coś na co wybiorę się do kina. Jeszcze nigdy na filmie w kinie nie pomyślałam sobie "chce stąd wyjść" po pierwszych piętnastu minutach. Naprawdę niemiła niespodzianka :(