Po pierwsze dlatego, że książka jest raczej na serio, a film jest komedią. Po drugie dlatego, że książka jest odrobinę drętwa. Po trzecie dlatego, że melodramat o milicyjnym tajniaku mógłby mieć trudności z cenzurą. Zresztą porównaj sobie Skradzioną kolekcję (IMHO film przezabawny) z doskonałym Upiornym legatem. Najpierw widziałem film i biorąc po raz pierwszy tę książkę do ręki, nie miałem pojęcia, że mają ze soba coś wspólnego...