PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=599595}

Les Misérables: Nędznicy

Les Misérables
7,3 108 094
oceny
7,3 10 1 108094
5,0 27
ocen krytyków
Les Misérables: Nędznicy
powrót do forum filmu Les Misérables: Nędznicy

Wydaje mi się, że Russell powinien być za tą rolę nominowany do Oscara. Zagrał doskonale.

ocenił(a) film na 10
werbena13

rzeczywiście i ma talent do śpiewu w niektórych momentach jest znakomity

ocenił(a) film na 8
Blucher

Russel ma swój zespół muzyczny, śpiewał wcześniej niż grał jako aktor :)

werbena13

Zgadzam się. I nieźle śpiewał.

werbena13

Też sądzę. Jackman moim zdaniem zagrał zbyt statycznie, a przez Russela zaczęłam nawet lubić (znienawidzonego przez mnie) postać inspektora. Strasznie podobała mi sie jego partia podczas "One day more", a przy śpiewaniu "Stars" niemalże uwierzyłam w dobrą naturę Javierta. Wokalnie był jednym z najlepszych głosów męskich.

ciotkaEliza

"Stars" i "The Confrontation" to moje ulubione utwory z filmu. Nie spodziewałam się, że Russell może tak dobrze śpiewać, ale rzeczywiście, jego wokal był najlepszy.

werbena13

Ja też się nieźle zdziwiłem jak usłyszałem jak śpiewa - oczywiście in plus. Ogólnie cała obsada poradziła sobie bardzo dobrze z partiami wokalnymi. Nadspodziewanie dobrze wypadł też Jackman w 'Look down' i mocno mnie zaskoczył.

ocenił(a) film na 10
ciotkaEliza

Jak można nie lubić Javerta? :) Jedyny, który jest złożony, a nie jednowymiarowy (czarno-biały) i na dodatek najgorzej na tym wszystkim wychodzi...

semira1

Nie miałam tu na myśli książkowego Javierta, nawet za bardzo mi o samego Javierta chodziło (moją najbardziej znienawidzoną postacią z książki zawsze będzie Anzelma i stary Thenandier). To wszystko wina kolesia o imieniu Philip Quast, który mi totalnie zrujnował wyobrażenie o postaci- pewnie, gra aktorska powalała, ale jego Javiert dla mnie był totalnie wyprany z dwuwymiarowości, tak cholernie szytwny, naburmuszony, że przywodził mi na myśl Fixa z 80 dni dookoła świata. Chociaż pewnie chodziło głównie o wygląd fizyczny..mogli mu przynajmniej nie dorabiać tych bokobrodów..
A Russel vel Javiert- proszę- dobrze zbudowany, przystojny, z klasą, świetny, ciepły głos, rozdarty psychicznie, na serio- podczas "Stars" byłam pewna, że coś zmienili w fabule, że zaraz na pewno dostąpi jakiejś metamorfozy i przestanie dręczyć Jeana.... oczywiście, tekst utworu wskazywał, że jest równie wredny jak w poprzednich scenach, ale ta muzyka... boże... :)

ocenił(a) film na 10
ciotkaEliza

Javert Crowe'a wcale nie zachowywał się jakby prześladował Valjeana. Po prostu chciał dobrze wykonywać swoje obowiązki, ale cały czas gdzieś się tliła się w nim wątpliwość, czy dobrze robi, co widać właśnie przy Stars. I to uzasadniało fakt, że w końcu się nagiął. I to tak mocno, że go to złamało.

Co za odwaga!! :) Krytykować Questa, boga Nędzników... Chociaż ja się zgadzam absolutnie, zero emocji, wyśpiewał, że nie lubi uciekiniera i poszedł do kasy :) Po cichu powiem, że wokalnie Crowe może i gorszy, ale głos ma ładniejszy, moim zdaniem.

ciotkaEliza

Zgadzam się w 100%. Russel sprawił, że Javert jest niezaprzeczalnie moją ulubioną postacią. Dał inspektorowi jakieś wyjątkowe człowieczeństwo, a nie pustą nienawiść do Jeana, co jest rzadko spotykane w innych wersjach Nędzników. Przy scenie w której przypina zmarłemu Gavroche swoją odznakę zakochałam się w nim bezgranicznie. A przecież chłopiec go wydał i mógł przez to doprowadzić do jego śmierci. Przyznam się bez bicia, że to Javerta opłakiwałam najbardziej. O wokalu Crowe'a już nie chcę się wypowiadać, bo dla mnie był po prostu nieziemski. : )

Ruth.

Całkowicie się zgadzam!

ocenił(a) film na 10
werbena13

Zgadzam się !!! Russell zdeptał wszystkie wokale męskie.<3

Jarzynex

Nie zgadzam się i to mocno, do takiej roli zdecydowanie bardziej pasuje mocniejszy głos, niższczy a Russell dosyć wysoko śpiewa i czasami bez mocy.

kasimli

Zgadzam się! Javert jest jedną z moich ulubionych postaci, jednak Crowe wypadł słabo i nie tylko wokalnie, ale również kiepsko odegrał przypisaną mu rolę...
Oczywiście opinie są podzielone, ale dla mnie największe rozczarowanie "Nędzników"...

ocenił(a) film na 10
werbena13

Również się zgadzam wg mnie postać Javerta była najlepiej zagrana.

Avantasia

Javert to najlepsza postać w całym filmie, najbardziej interesująca. Żałuję, że nie przybliżyli jego historii. A Russel tak idealnie pasuje do tej roli, że nie da się nie lubić Javert'a. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, kiedy pojawiał się na ekranie.

werbena13

Mnie też Russel Crowe zaskoczył tą rolą. Naprawdę zagrał ją świetnie! Uważam, ze powinien dostać za to Złoty Glob, albo chociaż nominację do Oscara. :)

ocenił(a) film na 7
werbena13

Szkoda, że tak doskonale nie śpiewał...

3razyJOT

Russell? On nie śpiewał doskonale? Dobry żart.

ocenił(a) film na 7
werbena13

Przede wszystkim nie nazwałabym tego śpiewaniem

3razyJOT

Dlaczego tak myślisz?

ocenił(a) film na 7
werbena13

Bo mam uszy i słyszę. Śpiewał nieczysto, nie wspominając o jakichkolwiek umiejętnościach, tragicznie wąska skala, załamać się można, iż wokale były w większości na tak żenującym poziomie. Ci, którzy zachwycają się Crowem, Hathaway i Jackmanem chyba maja małżowinę zgniecioną przez słonia...

3razyJOT

Chyba zapomniałaś, że aktorzy to nie piosenkarze ;)

ocenił(a) film na 9
filmowy_laufer

Jakimś sposobem w 1996 roku, Alan Parker kompletując obsadę do Evity, był w stanie zatrudnić ludzi, którzy oprócz znanego nazwiska i wypicia brudzia z wytwórnią posiadali jeszcze coś takiego jak umiejętności wokalne. Mało tego, konsultanci muzyczni dopasowali muzykę tak, że odpowiadała skali aktorów. Naprawdę nie dało się zrobić tego samego tutaj?

3razyJOT

mnie też akurat jego wokal nie powalił na kolana. to znaczy, jasne, śpiewał czysto, wyraźnie itd., ale według mnie brakowało w tym emocji, inaczej niż np. Jackmanowi czy Hathaway, która, moim zdaniem, zagrała w tym filmie rolę życia, przynajmniej jak do tej pory. nikt z nich mnie tak nie wzruszył jak ona i jej wykonanie "I dreamed a dream"

ocenił(a) film na 8
werbena13

Przy scenach z jego udziałem byłam w niebie.

ocenił(a) film na 9
werbena13

Nie spodziewałam się ,że tak świetnie śpiewa i ma piękny głos....

ocenił(a) film na 8
werbena13

Dwie najlepsze sceny w filmie to te z udziałem samego Crowe'a (Stars i Sucide)

ocenił(a) film na 8
werbena13

Dokładnie, bardzo mnie zaskoczył fakt iż tak fajnie śpiewa, bo to, że grać potrafi widziałem już znacznie wcześniej. Jak dla mnie powinien otrzymać Oscara.

ocenił(a) film na 9
alanero

Brak nominacji dla Crowe'a to porażka Akademii.

piotr_wyp

Jury Akademii to zwykłe dziady, co już udowodnili nieraz, poza tym pewnie uznali, że "starej szkapie" Russelowi już się wysłużyli jedną statuetką i nie muszą go więcej dopieszczać.

ocenił(a) film na 8
werbena13

Dokładnie wg. mnie był najbardziej przekonujący, a jego głos był taki miękki

werbena13

Totalnie się zgadzam. Russell doskonale zagrał Javerta - bezapelacyjnie sprawił, że z całego filmu to postać inspektora przykuwała moją uwagę. Zarówno scena samobójstwa jak i wcześniejsza - Stars - genialnie zagrane i do tego jego głos. Perfekcja. Bezapelacyjnie w roli Jarveta Russell skradł moje serce - choć muszę przyznać, że wcześniej za jego rolami nie przepadałam (no może za wyjątkiem pamiętnego Gladiatora). I nie zgodzę się z tymi, którzy krytykują jego śpiew. Po obejrzeniu Les Mis wyszukałam kilka jego utworów i muszę przyznać, że ma niesamowity magnetyzm w głosie :)

użytkownik usunięty
werbena13

Wy wszyscy chyba żartujecie! Dawno nie widziałem tak okropnie zagranej kreacji! I ten jego śpiew... masakra!

ocenił(a) film na 3

Co racja to racja. Crowe był okropny. Trudno to nazwać śpiewaniem, ponieważ to była po prostu melorecytacja.

ocenił(a) film na 9
Tzith666

To było murmurando, nie melorecytacja ;)

ocenił(a) film na 3
littlelotte52996

Jakkolwiek się to nazywa nie zmieni to faktu, że Les Miserables nie nadaje się do ekranizowania i dużo lepiej wychodzi gdy jest wystawiane w teatrze. Płynne teatralnie przejścia od sceny do sceny, a nie czasami wręcz chamskie cięcia jak w teatrze.

Musisz przyznać przynajmniej, że Crowe choć jest świetnym aktorem to śpiewakiem jest średnim. W porównaniu z naszym Dziedzicem to jest naprawdę kiepski.

ocenił(a) film na 9
Tzith666

Pan Dziedzic jest jedną z najjaśniejszych gwiazd ROMY, jeśli nie najjaśniejszą z nich. Ma cudowny, głęboki timbre głosu, taki w którym można się zakochać :) Mimo, że nie jestem fanatyczką (w sumie to nawet fanką nie jestem) tego teatru, to on i pani Kusior sprawiają, że czasem lubię wracać do ichnich przedstawień.
Co do filmowania - "Evitę" dało się normalnie przerzucić na ekran - dobrać aktorów, którzy prócz niewątpliwie och-tak-bardzo-znanych nazwisk potrafili jeszcze śpiewać (przy czym słabsze momenty to faktycznie były momenty, casus pana Crowe'a, który miał farta, jeśli akurat wyciągnął poprawną nutę, nie zachodził), przemyśleć konstrukcję filmu, zaplanować poszczególne sceny, dokonać koniecznych zmian w muzyce, jednocześnie nie zmieniając jej od a do z, ba! nawet wprowadzić dodatkową piosenkę, która nie jest a)pretensjonalna, b)z czterech liter wzięta, c)tragicznym łkaniem o Oskara, i która - o zgrozo! - nawet uzupełnia film. No się dało. Czemu panu Hooperowi ta sztuka się nie powiodła?

Niemniej - uważam, że akurat Hugh dał radę, a sam film przyjemnie się ogląda.

ocenił(a) film na 3
littlelotte52996

Oryginalna piosenka wypada na pewno lepiej od Then We are Decided z Jezusa, które choć jest przyjemne dla ucha to nic nie wnosi i jest tylko potwierdzeniem Jesus Must Die.

Evity teatralnej nie widziałem tylko ją słyszałem. Niestety zdjęli ją z Rozrywki dawno temu. Za dawno wręcz bym powiedział. A szkoda, bo akurat do Chorzowa mam blisko.

Wracając do Les Mis'ów. Jest w nich za dużo skakania od miejsca do miejsca i dlatego uważam, że ciężko to dobrze zekranizować. Najbardziej mnie rozwaliły jednak sceny związane z barykadą, która wygląda naprawdę biednie i oszczędnie. Statystów też niewielu mieli. Może wymyślam i wydziwiam, ale po prostu nie jestem w stanie pokochać tego filmu.

Dobrym pomysłem z ich strony było według mnie wybranie Sachy Baron'a Cohen'a na Thenardier'a, choć Helena Bonham Carter jako mrs. Thenardier też nie była zła.

ocenił(a) film na 9
Tzith666

"You must love me" na 100% wypada też lepiej niż "Suddenly", które jest nachalnym błaganiem o Oskara i ewidentnie powstało tylko w tym celu. W przypadku "Evity" nie miałam takiego wrażenia (chociaż to może też dlatego, że "Evitę" z przyczyn czysto technicznych oglądałam wiele lat po premierze). W przeciwieństwie do "Suddenly", "You must..." ma też oryginalną melodię i idealnie pasuje do głosu Madonny - nie robi na mnie takiego wrażenia nawet w wykonaniu mojej ukochanej Lei Salongi. Też nie widziałam "Evity" na żywo, niestety mieszkam w bardzo ubogim, jeśli chodzi o jakiekolwiek wydarzenia kulturalne, mieście, a podróżować dotychczas nie miałam za bardzo jak :)

Myślę, że ta ekranizacja jak najbardziej by się obroniła, gdyby tylko nie kombinowano z "realizmem". Musical może być realistyczny w treści, w formie jest, był i zawsze pozostanie w jakimś stopniu sztuczny i nierzeczywisty. I nie ma co na siłę tego zmieniać. A już na pewno nie metodą "nie nagramy w studiu, tylko na żywo, coby się aktorzy, prawdaż, wczuli i wyli z miłością w głosie". Nom nie. I jeszcze raz analogia z "Evitą", ale to w mej skromnej opinii, sztandarowy przykład jak powinno się ekranizować musicale - Banderas może nie dysponował nie wiadomo jakim głosem, ale śpiewał czysto i najczęściej wyciągał wszystkie nuty. I przede wszystkim - rewelacyjnie interpretował, a osiągnął to (zapewne) metodą prób i błędów, bo na tym polega nagrywanie w studiu. Nie tylko przecież chodzi o to, że aktorzyna fałszuje wniebogłosy, ale komputer załatwia sprawę - także o to, że można coś poprawić, dorzucić, ktoś wpadnie na jakiś pomysł. I efekt był taki, że Banderas zagrał Che (notabene rolę trudną i dość nieoczywistą) we własny, bardzo oryginalny sposób, miał na nią pomysł i z powodzeniem go zrealizował. Efekt "urealniania" w "Les Mis" sprowadzony został do tego, że większość ról została spłycona, sprowadzona do parteru, a Javert nawet do poziomu kopalni Bełchatów.

Małżeństwo Thenardier było akurat świetne, ale zauważ, że ich role nie należały do nazbyt skomplikowanych. Oni, Hugh, Samantha (za którą na scenie przepadam) podtrzymywali ten film. Do Anny Hathaway mam mieszane uczucia.

littlelotte52996

"Suddenly" to naprawdę piękny utwór. Wsłuchując się w śpiewającego ten utwór Hugh ( bezbłędnego jako Valjeana ) nie miałam wrażenia, że to błagalna modlitwa po Oscara.

Prawda, zestaw w jednej scenie Crowa i Jackmana... i masz wyraźną rozbieżność.

ocenił(a) film na 10
werbena13

Hugh też dał radę ze śpiewaniem

ocenił(a) film na 5
werbena13

Co jak co, ale dla mnie wypadł w tym filmie poniżej krytyki. Przy tym jego "śpiewie" miałem wrażenie, że mi zaraz uszy będą krwawić. Moim zdaniem Crowe choć jest dobrym aktorem, to do numerów śpiewanych pasuje tak bardzo jak J. Kaczyński na prezydenta.

ocenił(a) film na 9
kryst007

Nie miał pomysłu na postać, bardzo ją spłycił, śpiewał tragicznie, interpretował jeszcze gorzej. Ja dla odmiany sceny z nim przewijam.

ocenił(a) film na 5
littlelotte52996

Dobrze ujęte, tragiczna kreacja. Dodam tylko, że ja nie będę musiała przewijać, bo po raz drugi tego filmu już nie obejrzę.

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 5
kryst007

Tak sobie wpadam na swój stary komentarz sprzed lat i myślę, że mógłbym zamienić jednak Kaczyńskiego na Tuska. Już ten pierwszy jest lepszy xD

ocenił(a) film na 4
werbena13

Ta, pod warunkiem, że ktoś lubi słuchać zawodzenia Bizona podczas okresu godowego. Wtedy rzeczywiście miałby szansę;p

ocenił(a) film na 5
werbena13

chyba do piekła, wstrętny, wstrętny potworek

werbena13

ludzie czy wam słoń nadepnął ma ucho? Przecież gość nie umie kompletnie śpiewać! xD ( fałsz za fałszem, nie do rytmu, nie do taktu..). Wystarczy zobaczyć jego wykonania live z Les Mis .. A światek aktorski jedynie przyklaskiwał i kiwał z uznaniem głową bo nie wypada powiedzieć wybitnemu aktorowi że ch...owo śpiewa i się ośmiesza... A samą postać zagrał jak drewno... niestety Russel dawno temu już osiadł na laurach i jego gra aktorska wieje drewnem i kornikami. nie ma już tych emocji, ekspresji i pomysłu na role.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones