Do czego teraz będziemy strzelać?!
-To moje urodziny. Nie mogę sobie postrzelać w swoje urodziny...?
-Spokojnie, mamy do czego strzelać (wyciąga z pakunku portrety Breżniewa, Lenina, Gorbaczowa)
-Z byłych nikogo nie brakuje?
-Nie.
-A obecni?
-Obecni...? Nie... Za krótka... Wiesz, perspektywa historyczna.
-Tak. Niech jeszcze dojrzeją na ścianie.
Portret Putina wisiał u mera, więc może kiedyś...
Co mi się nie podobało w filmie, to dosłowność, by nawet największy tępak z Zachodu nie miał problemów ze zrozumieniem, o co chodzi, gdzie te czasy, kiedy filmy robił Tarkowski i trzeba się było mocno starać, by za nim nadążyć.
Doprawdy? Mój kolega (filmoznawca) nie zauważył na przykład puenty w ostatniej scenie, tj. tego, że (SPOILER) nowo wybudowana cerkiew stoi w miejscu domu gł. bohatera. (KONIEC SPOILERA) Tak więc chyba jednak nie wszystko jest tak podane na tacy jak mówisz... Nie zdziwiłbym się, jeśli kilku rzeczy sami nie dostrzegliśmy. Zresztą dosłowność nie musi być wadą; można powiedzieć, że to po prostu taki rodzaj kina, które uprawia też m.in. Smarzowski - nie na darmo "Lewiatana" porównuje się u nas do twórczości tego pana.
Smarzowski zaczyna mi się już powoli przejadać, jak widzę zapowiedzi Wołynia, to będzie to pewnie mieszanka Domu złego i Róży.
A wracając do tego filmu, to Powrót podobał mi się o wiele bardziej pod względem fabuły. Jeżeli chodzi o scenografię to w obu filmach jest wspaniała.
Mnie się nie przejada, ale "Wołynia" też się trochę obawiam z tego powodu, że powstaje zbyt szybko... Dwa ostatnie filmy Smarza - powstające zaraz po poprzednich - są IMO wyraźnie słabsze od "Wesela", "Domu złego" i "Róży", które powstawały w większych odstępach. On chyba tak ma, że musi mieć długie przerwy... Dlatego, gdyby początek zdjęć opóźnił o powiedzmy pół roku, byłbym spokojniejszy ;)
prawda, jak najbardziej! "Pod mocnym aniołem" to jedno z moich największych rozczarowań tegorocznymi premierami.
No własnie: "...upiększymy okolicę, zbudujemy refektarz" i będą zapewne pomagać biednym... obłudnicy!
Za drugim obejrzeniem by zauważył - teraz nie pomyślał, po co ta cerkiew jest pokazana. To kropka nad i po homilii popa- już zupełne dno i beznadzieja. A metafury ( to filmoznawcze określenie na zbyt dosłowne metafory)
- czyli wielki szkielet i powracające jako rama wraki statków ( wrak humanizmu, solidarności, nadziei na przeciwstawienie się bestii)? Ale i tak oceniam na 8 w uznaniu dla zdjęć, scenografii, gry aktorów, scenariusza.
Nie mówiąc już o tym, że ów wielki szkielet to może być metafora trupa "starego" potwara Lewiatana - komunizmu, na miejsce którego przyszedł Lewiatan nowy. Wielu recenzentów tak go odebrało i wydaje mi się to sensowne.
Tak, to właśnie mi przeszkadzało. Nie ma perspektywy, wszystko jest ściśle związane z konkretną sytuacją, a do tego łopatologiczność niektórych scen czy kwestii. Ujęły mnie zdjęcia - całą praca operatora i aktorstwo odtwórcy głównej roli i mera gangstera.