Strata czasu nawet na krotka opinie o tym filmie. Nie rozumiem, dlaczego polscy twórcy "niezależni" próbują się ścigać z najbardziej komercyjną papką dla idiotów. Czy naprawdę, nasza rzeczywistość nie dostarcza żadnego pretekstu do osobistej wypowiedzi poprzez kino? A może za robienie filmów biorą się ludzie, którzy nie mają nic ciekawego do powiedzenia albo nie chcę poruszać "ciężkich", czy "trudnych" kwestii. Może poprzez takie dokonania, jak "Licencja na zaliczanie" autorzy chcą tylko popisać się swoim rzemiosłem? Jeśli tak, to akurat dzieło Pawła Czarzastego jest skarbnicą desperackich, tanich reżyserskich, operatorskich i montażowych chwytow na odwrócenie uwagi widza od braku choćby jednego ciekawego pomysłu, który usprawiedliwiałby powstanie tego filmu. Współczuje autorowi "Licencji...", który angażując tyle poważnych instytucji (m.in. Uniwersytet Gdański), a nawet uznanych aktorów (Kasprzyk, Baka, Gordon) musiał w końcu pokazać swoje dzieło.