Od tego typu romansideł zazwyczaj zbiera mnie na mdłości i tak samo było w przypadku "Listów do Julii". Całość przewidywalna jak występy polskich piłkarzy na mistrzostwach, mdła, sztuczna i infantylna. Strasznie drażniła mnie gadka głównej bohaterki o wierze w prawdziwą, wieczną miłość itp.. Rozumiem, że takie coś się czasem zdarza, ale na litość boską, bohaterowie tego filmu nie widzieli się przez 50 lat, a rozstali się w wieku 15! Po tylu latach ledwo co by się poznali [SPOILER], a tutaj po dwóch miesiącach biorą ślub[/SPOILER] Przecież to jest tak durne i naiwne, że aż mnie skręcało w środku jak to oglądałem.
Film ma jednak dobrą stronę. Jeśli nie wiecie na co wziąć dziewczynę/żonę/ładną koleżankę do kina, pójdźcie na "Listy do Julii". Będzie zachwycona! :)