typowo amerykanski, zenujacy sposob pokazywania Wloch... Ale jesli takie cos dobrze sie sprzedaje i zacheci to Amerykanow (i nie tylko) do przyjazdu do Werony (jak Toskania stala sie popularna w Ameryce po filmie "Pod sloncem Toskanii lub jezioro Como, ktore zyskalo slawe dzieki temu, ze George Clooney ma tam wille), to mozna uznac to za najwiekszy pozytyw tego filmu...
Werona to jedno z najpiekniejsych miast Wloch i powinno byc promowane na calym swiecie... mimo, ze w filmie troche wszystko podkolorowali... Watek z listami jest naciagany. Co prawda istenieje cos takiego jak Klub Julii i panie odpisuja na listy, ale istnieje specjalna skrzynka na te listy... Sciana, ktorej przyklejane sa listy w filmie nawet nie istnieje. Istniej tylko brama, w ktorej ludzie wpsiuje sie na pamieatke lub pisza wyznania... Tak, jak nie ma sciany z listami, nie ma tez laweczek i ludzi siedzacych na ziemii i piszacych listy, bo zazwyczaj jest tam taki tlok, ze trudno sie przecisnac. Nie ma tez restauracyjki w podworku po drugiej stronie ulicy...
Jest za to cudowna Piazza Erbe, Arena, waskie uliczki, historyczne przepiekne kamieniczki, malownicze zaulki, piekne zielone wzgorza nakoolo miasta i Dolomity w tle....
W filmie nie zabraklo tez tak kochanej przez Amerykanow Toskanii