pomysł ciekawy, wykonanie banalne, nudne i nieciekawe. ostatnie 30 minut filmu przewinęłam, bo czułam jedynie zażenowanie (cytowanie "romea i julii", scena na balkonie). cukierkowi aktorzy, przewidywalna fabuła. jedynie piękna i klimatyczna włoska sceneria "ratowała" film.
nie polecam.
obejrzałam. przewijając ostatnie sceny straciłam parę tępych, przewidywalnych dialogów, także po co mam oglądać caluteńki film, skoro oglądanie go mnie męczy (męczyło od początku, jednak tak jak napisałeś, nie wystawiam ocen filmom, których nie oglądałam).
Jeśli przewijałaś,mozesz sie tylko domyslać,że dialogi były tepe i przewidywalne.Nie musisz ogladać "caluteńkiego" filmu jeśli cie meczy,to też zrobiłaś,ponieważ ,na film nie tylko obraz wizualny sie składa,wiec przewijanie filmu to w istocie rzeczy nie jest jego obejrzeniem tylko przewinieciem.Piszesz,ze nie oceniasz filmów które niewidzialaś,więc jesli przewijanie(nawet kilku scen)jest dla ciebie ogladaniem....no cóz....skoro tak uwazasz.Pozdrawiam.
"Listy..." to jest akurat jeden z niewielu filmów, które obejrzałam w ten sposób. Na moim profilu możesz zobaczyć, że rzadko kiedy wystawiam filmom bardzo słabe oceny. Wynika to z tego, że raczej staram się wybierać świadomie, takie, które mam nadzieję poruszą mnie, zaciekawią, wciągną, nauczą, rozbawią. Akurat ten mnie rozczarował, więc nie jest to dla mnie ocena bezpodstawna. A, i traktuje tak tylko filmy, które po godzinie, półtora oglądania nic we mnie nie zostawiają.
To jest troche tak jak z jedzeniem. Zazwyczaj już po pierwszym kęsie wiadomo, czy ci smakuje czy nie, jednak starając się nie ulegać pierwszemu wrażeniu, jesz dalej, ale nie musisz zjeść wszystkiego, żeby stwierdzić czy było dobre, czy nie :) (sorry za takie porównanie, ale wydało mi się tutaj na miejscu ;)
Ogólnie nie lubię tak traktować filmów, muzyki, lecz kiedy widzę, że oglądając/słuchając się irytuję, decyduję się przerwać. No i nie uważam, że jeden, dwa pominięte dialogi świadczą o całości. Tak dzieję się tylko w naprawdę dobrych filmach, a ten do takich nie należał.
a tak sobie jeszcze pomyślałam- nigdy podczas sensu w kinie nie wyszedłeś na chwile np. do toalety...? Pewnie odpowiesz, że nie, bo tak łatwiej bronić swojego zdania, aczkolwiek JEŻELI, to miałeś okazję ominąć parę minut filmu. Czy to zaważyło na ogólnym wrażeniu, pełnej ocenie? Nie sądzę.
A więc droga Mileno;)Co do pierwszych zdań twojej wypowiedzi-ja akurat oglądam wszystko co sie da,dobrze,jeśli ty sobie wybierasz filmy zgodnie ze swoim upodobaniem.Druga sprawa-rozumiem ,że film tobie sie niespodobał,nie miałem zamiaru go bronić,zacząłem dyskusje ze względu 'ogladalności'.Po trzecie,nie przepraszaj za przykład(z jedzeniem)bo był bardzo fajny i ciekawy.A po czwarte-a propo wychodzenia z kina to cie zaskocze-mimo,że od dziecka jestem milośnikiem(właściwsze słowo to fanatyzm;)) kinematografii,przestałem chodzić do kina w momencie jak zacząłem palić papierosy,gdyż jako człowiek z tym nałogiem musze zapalić sobie przynajmniej raz na godzine,a wtedy msiałbym wychodzić z kina i opuszczać sceny w filmie a tego bym niezniósł-wiec nieuczeszczam do takiego miejsca jak kino;)Dzieki za dyskusje i pozdrawiam ciepło;)
To miłe, że są ludzie, którzy wobec osób o odmiennych poglądach/przyzwyczajeniach/zasadach/... nie plują jadem i nie próbują rozszarpać, aby bronić i zmusić do swojego zdania. Za miłą, konstruktywną dyskusję- piąteczka!
P.S. Cieszy mnie bardzo fakt,że "The Pursuit of Happyness" oceniłaś na dziesiatke-to cieszy;)
Film widziałam. Dla mnie był nudny. I ten cały Charlie mnie przez cały czas mnie wkurzał