Eraserhead, to juz 77 rok, cięzko stwierdzic czy to zasługa Polańskieg czy Topora? Dla fanów psilocibów rzecz obowiązkowa ;))))
Ja przypomnę sobie scenę:
- Jakie boskie buty, kochanie.
- Cudowne. Gdzie ci się udało takie znaleźć?
- O, to było... Nie wiem...
- 80 franków, chyba żartujesz.
to płaczę ze śmiechu :)))
Oj tak, śmieszne to było faktycznie, ale i przerażające jednocześnie. Takie rzeczy zdarzają się ludziom i to jest właśnie straszne w tej chorobie. Z drugiej strony - przecież Trelkovsky miał kłopoty z sąsiadami i był człowiekiem uległym i niezdecydowanym. Polański kapitalnie go zagrał, zresztą nieco w stylu z "Balu wampirów" z 67` gdzie też zagrał nieporadnego i chwilami komicznego Alfreda.
Skoro zaś wspomniałeś o Lynchu to powiem ci, że osobiście cenię wyżej naszego Romka. Nie ze względu na sympatię do niego jako Polaka, ale ze względu na jego pierwsze filmy, które sam Lynch uznał za arcydzieła (zwłaszcza kiedy stwierdził ponoć, że finał "Chinatown" to najlepsze, co widział w kinie).
Z resztą - Lynch i Polański mają sporo wspólnego, tworząc absurdalne, zabawne i przerażające za razem dzieła. I należy się cieszyć, że to nasz człowiek ubiegł Davida:)