Ależ mylisz się! "Wstręt" został napisany i nakręcony w kilka tygodni na zlecenie wytwórni produkującej niskobudżetowe horrory. Fakt, że przy tak małych nakładach pracy wyszedł doskonale, ale nie ma co w ogóle porównywać z "Dzieckiem Rosemary" i "Lokatorem", bo te są znacznie lepsze.

Poza tym, z filmografii Polańskiego wynika, że nie jest to ostatni film w jego filmografii. Nie jest więc tak, jak piszesz. Były przecież "Tess", "Gorzkie gody", "Pianista", a teraz Polański zapowiada sowjego "Ghosta", a więc okazuje się, że wciąż kręci.

Koleś napisał "ostatni", w cudzysłowie, więc chyba nie trzeba mu tłumaczyć,
że po "Lokatorze" Polański nie poleciał na Marsa :)

To już oczywiście kwestia gustu, ale podział na "starego" Polańskiego, który się skończył i "nowego" który kręci badziewie dla ciemnego ludu był bardzo modny w kręgu krytyki zachodniej jeszcze jakieś kilkanaście lat temu. Uważano wtedy, że wybitny film to taki, którego narzędziem dekonstrukcji może być tylko psychoanaliza. Była to moda głównie wśród krytyków, nigdy w pełni nie przeszła do kina jako takiego. Zresztą wszystkie te wybitne psychoanalizy zginęły gdzieś w mrokach dziejów i mało kto je pamięta, a zmiażdżone przez sobie współczesną krytykę "Dziewiąte wrota" doczekały się uznania nowego pokolenia krytyków.

Nie zrozumcie mnie źle, też bardziej podoba mi się "Wstręt" niż "Dziewiąte wrota", ale to raczej kwestia gustu niż wartości artystycznych obu filmów.