PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=627908}

Lot

Flight
7,4 142 370
ocen
7,4 10 1 142370
6,6 22
oceny krytyków
Lot
powrót do forum filmu Lot

Film dobry. Niedobrze. Bo mógł być świetny. Czegoś zabrakło. Za dużo stereotypów, za
mało prawdziwej, oryginalnej, zawsze bardzo "osobniczo zmiennej" ludzkiej historii. Przegięty
hapy-end ( "dopiero tu, w więzieniu, czuję się wolny"), nieprzemyślany "ostateczny zwrot akcji" (
czego właściwie chce prowadząca śledztwo od kapitana? Żeby powiedział: „tak widziałem, jak
stewardesa wypiła te dwie flaszki” ? Przecież: „Nie wiem, nie widziałem, żeby piła, miałem
wtedy mnóstwo innych spraw na głowie”- nasuwa się automatycznie odpowiedź. A może ktoś z
pasażerów wniósł je na pokład? Pełne - i wypił, albo może puste - przez roztargnienie, ważne, a
dziewczyna miała alkohol we krwi, nie bez znaczenia (tak, tak…) jest fakt, że i tak nie żyje itd.)
Myślę, że chyba każdy, na miejscu pilota, po prostu by się uchylił od odpowiedzi. Źle pomyślane
to "jeszcze jedno kłamstwo, którego już zabrakło" . Dalej - na pytanie dlaczego pilot podejmował
tak nieszablonowe, zwariowane, szalone, ale jedyne, dające cień szansy na ocalenie, decyzje,
główny bohater odpowiada: "działałem instynktownie". I niby nie wiemy, czy fakt "poleczenia
kaca" miał na to dobry wpływ(?). Bo niby wszyscy by ocaleli, jeśli by pilot miał zawroty głowy,
kołatanie serca, drżenie rąk i milion domagających się nagłego rozstrzygnięcia dylematów
moralno-egzystencjalnych. Wszystkie te trudne niby pytania nie są wiele warte. Niewiarygodny
jest moment "ostatecznego załamania". Podejście do samej choroby alkoholowej, problemu
uzależnień w ogóle - to w gruncie rzeczy powielony raz jeszcze i zaserwowany w wyjątkowo
atrakcyjnej formie ( głównie dzięki Denzelowi) prosty, banalny schemat. Zawiodłem się na tym
filmie. Mógł być świetny, wyszedł ledwie dobry.

tusia7

Trochę inaczej odbieram poruszone wątki filmu.
To właśnie stan Whitakera przyczynił się do wybrnięcia z groźnej sytuacji. Doświadczenia wojenne pokazują, że pewna dawka alkoholu powoduje brak lęku o siebie i w wielu sytuacjach ułatwia wybrnięcie z zagrożenia. Podobnie działanie narkotyku - pilotom brytyjskich bombowców lecących nad Niemcy podawano amfetaminę i benzedrynę, co poza opanowaniem senności pozwalało na lot pomiędzy wybuchającymi pociskami, bez odruchu uników. Tak wiec odpowiedź, ze działanie było instynktowne ma sens. Zwłaszcza, że Whip uczył się latania na lekkich samolotach (pod okiem byłego pilota myśliwskiego) i zapewne znał specjalne techniki radzenia sobie w niezwykłych sytuacjach.
Co do przełomu w czasie przesłuchania, to niemożność obarczenia Kateriny odpowiedzialnością za wypicie wódki mogła wynikać z uczucia jakim Whip ją darzył. Z drugiej strony moim zdaniem właśnie wtedy zrozumiał, że mógł kiedyś sam spowodować katastrofę przez pijaństwo i w istocie jest winny.
Gdyby ten film zakończy się w momencie, gdy Whitaker przyznaje się do alkoholizmu, widzowi pozostawiono by osąd. Cytowanie na spotkaniu AA w więzieniu słów sędziego o "nadużyciu zaufania" w zamierzeniu ma wskazywać na niesprawiedliwość jakiej doświadczył Whip. To trochę tak, jakby kapitana Wronę postawiono przed sądem za uszkodzenie samolotu. Zamiast szarości i konieczności przemyślenia widz dostał czarno-białego gotowca.

ocenił(a) film na 7
bazant57

Nie wyraziłem się dość jasno - w takim razie. Bo chciałem powiedzieć prawie dokładnieto, co Ty . Whitaker nie odczuwał, że jest mniej sprawnym pilotem w związku z... używkami . Może nawet odwrotnie - bo bardziej zdecydowanym i "kreatywnym" (?) - wiec tu się zgadzamy. Pilot nie musiał dziewczyny ani bronić, ani obarczać odpowiedzialnością. Miała alkohol we krwi - fakt. Czy widział, jak pije w czasie lotu? Nie. Oczywiście, że nie. I mógł tak powiedzieć. Co do zakończenia - również się zgadzam. Sam widzisz... wygląda, że to tylko jakiś drobny problem z komunikacją, bo myślimy w zasadzie identycznie.pzdr.

ocenił(a) film na 6
tusia7

Dla mnie to że się przyznał było beznadziejne. Osobiście nie piję i potępiam prowadzenie jakichkolwiek pojazdów pod wpływem ale... to że pił nijak nie przyczyniło się do wypadku w dodatku uratował wielu ludzi. Nikt się za nim z tego powodu nie ujął :(

Ashganka

Większości ludzi nie mieści się też w głowie, że można chcieć się zabić. A przecież nawet rozpaczliwie pragnący żyć decydowali się na taki krok, aby np nie wydać nikogo gestapo. Większość ludzi ma sumienie i wie, że nie będzie mogła żyć z ciężarem winy. Whip przestał bronić siebie z tego powodu.
Istnieje w prawie coś takiego jak uznanie winy bez orzekania kary. W przypadku Whitakera moim zdaniem ocalenie niemal wszystkich powierzonych mu ludzi winno umniejszyć zarzut spowodowania zagrożenia przez stan nietrzeźwy. Jednak na miejscu sędziego równocześnie pozbawiłbym go uprawnień pilota. Z kolei na miejscu instytucji odpowiedzialnych za szkolenie pilotów wykorzystałbym jego kwalifikacje do opracowywania procedur awaryjnych.

ocenił(a) film na 6
bazant57

Wiesz co ja sumienie i pozucie winy rozumiem ale on był niewinny przecież

Ashganka

Nie skazano go za katastrofę, lecz za sam fakt bycia w stanie nietrzeźwym. Od początku możliwość takich zarzutów podnosił adwokat i mowa była o kilku latach odsiadki. Jedynie w przypadku przypisania mu nieumyślnego spowodowania śmierci zagrażało dożywocie.
Poczucie winy Whip miałby obciążając bohaterską stewardesę dla obrony siebie. Poza tym moim zdaniem zrozumiał, że kiedyś wypadek mógł wydarzyć się z powodu jego pijaństwa.

ocenił(a) film na 5
bazant57

To trochę późno to zrozumiał. Pijąc oficjalnie (bo przecież wszyscy jego koledzy wiedzieli, że pije... stewardesa go chroniła pomimo, że latali razem przez 10 lat? (nie pamiętam dokładnie) przez 10 lat, zażywając narkotyki. Cóż - naprawdę sytuacja w tym wypadku wydaje się absurdalna, bo rozumiem, że nie chciał zaakceptować faktu, że jest alkoholikiem to jedno. Jednak jego otoczenie powinno zareagować. Nie wsiada się przez 10 lat do samolotu z pilotem, o którym wie się, że pije i ćpa (no chyba, że amatorzy mocnych wrażeń tak robią). I drugi absurd podany w tym filmie to to, że jego pijaństwo tak naprawdę w ogóle nie miało znaczenia na jego umiejętności pilota, na jego ocenę sytuacji - faktycznie pijąc był trzeźwy. Wypadek nie był z jego winy, a z winy linii skąpiących linii lotniczych. W żadnym stopniu nie mógł odpowiadać za to co się stało (wypadek) z punktu widzenia tego, że pił alkohol, ponieważ alkohol nie był przyczyną tego wypadku. Dlatego wina nie istniała. Dlatego "marne" jest jego poczucie winy, które zadecydowało o tym, że nagle poczuł się źle z powodu oskarżenia martwej stewardesy o picie alkoholu w pracy. Marne są z punktu widzenia całej fabuły. Martwej stewardesie i tak nie robiłoby to różnicy. Jemu zrobiło (ileś lat za kratkami), dlatego rozwinięcie tego wątku w ten sposób przez autorów filmu jest dla mnie - użyję słowa dziwne.

ocenił(a) film na 7
pendrago

Bohater filmu w momencie katastrofy jest alkoholikiem - to wiemy. Jak kształtowała się historia jego nałogu w ciągu ostatnich lat - tego nie wiemy. Znajomość pewnych zagadnień pozwala sądzić, że do tak ekstremalnych sytuacji, jak na filmie, wcześniej już dochodziło ( pewna rutyna w postępowaniu Whitakera), ale nie dochodziło nagminnie ( bo, zgodnie z rachunkiem prawdopodobieństwa, "wpadł" by wcześnie, wcześniej też zetknął by się z problemem "bezsilności wobec nałogu" )
"Faktycznie pijąc był trzeźwy"
Tu proponuję eksperyment: bierzemy potężnie skacowanego alkoholika i zaczynamy z nim rozmowę: coś bełkocze bez ładu i składu, ręce mu się trzęsą, itd., polewamy mu "setkę", potem jeszcze pięćdziesiątkę - cóż za zmiana! Mówi okrągłymi zdaniami. I z sensem! Powtarzamy jeszcze to sto pięćdziesiąt i odczekujemy godzinę - alkoholik idzie spać...
( jeśli jest ma wieloletni staż i naruszone podroby, jeśli jest jeszcze początkującym alkoholikiem, to po tej dawce dopiero się rozkręca, potem jeszcze ma taką fazę, że rozrabia ( i jest to jedyny moment, w którym "wygląda na pijanego" ) na koniec - idzie spać...

tusia7

Moja matka jest psychologiem i w latach 70-tych przeprowadzała badania okresowe zawodowych kierowców. Wśród testów był tremometr (urządzenie sprawdzające drżenie rąk) oraz makieta miejsca kierowcy z kompletem pedałów i światłami sygnalizacji ulicznej (dla określania czasu reakcji). Dziwne było to, że najlepiej w nich wypadali kierowcy z milicji. Potem się okazało, że grupa delikwentów siedzących na korytarzu miała butelkę wódki i w ściśle określonym czasie przed badaniem każdy wypijał kieliszek.
Alkohol nie na każdego ma taki sam wpływ. Znałem ludzi, którzy traktowali wódkę tak jak papierosy - kilkanaście małych dawek w ciągu dnia i lekki rausz ułatwiały funkcjonowanie w ciągu dnia, praktycznie bez obserwowalnych skutków. W jednym przypadku ustępowały tiki nerwowe i jąkanie się (butelka whisky dziennie). Niestety ludzie ci dużą część dnia jeździli samochodami. Takich Whitakerów jest wokół nas niemało...

tusia7

Moja matka jest psychologiem i w latach 70-tych przeprowadzała badania okresowe zawodowych kierowców. Wśród testów był tremometr (urządzenie sprawdzające drżenie rąk) oraz makieta miejsca kierowcy z kompletem pedałów i światłami sygnalizacji ulicznej (dla określania czasu reakcji). Dziwne było to, że najlepiej w nich wypadali kierowcy z milicji. Potem się okazało, że grupa delikwentów siedzących na korytarzu miała butelkę wódki i w ściśle określonym czasie przed badaniem każdy wypijał kieliszek.
Alkohol nie na każdego ma taki sam wpływ. Znałem ludzi, którzy traktowali wódkę tak jak papierosy - kilkanaście małych dawek w ciągu dnia i lekki rausz ułatwiały funkcjonowanie w ciągu dnia, praktycznie bez obserwowalnych skutków. W jednym przypadku ustępowały tiki nerwowe i jąkanie się (butelka whisky dziennie). Niestety ludzie ci dużą część dnia jeździli samochodami. Takich Whitakerów jest wokół nas niemało...

ocenił(a) film na 7
bazant57

Jest, jak piszesz - moim zdaniem.

ocenił(a) film na 5
tusia7

Fakt bycia alkoholikiem wyszedł dopiero na rozprawie, na której oficjalnie (również co najważniejsze przed samym sobą) Whitaker przyznał się do tego. Przez cały film (do rozprawy) twierdził, że nie ma ze swoim uzależnieniem problemu. Że to nie jest uzależnienie i faktycznie jego organizm jak było pokazane na filmie działał względnie normalnie. W tym przypadku powtórzę jeszcze raz - alkohol nie miał wpływu na jego ocenę sytuacji, jego umiejętności jako pilota, na sam wypadek, czyli Whitaker był generalnie bez winy, bo to nie alkohol był przyczyną wypadku, ale awaria samolotu.

Proponujesz eksperyment? Jak chcesz to sprawdzić jeżeli mogę wiedzieć? Na jednym człowieku? :D Żarty sobie robisz :) Jak już napisałem poniżej setki czynników wpływają na to jak dana osoba zachowuje się po alkoholu, a Ty "wrzucasz" tutaj taką "niedopracowaną" generalizację. Alkoholik na kacu po 250 ml wódki idzie spać? Skąd masz takie dokładne dane... potwierdzone TO empirycznie?

bazant57

Może troche racji masz z tym podwyzszonym stanem odwagi, pod wpływem "określonych" srodków, ale po pierwsze Whitaker mógł równie podobnie zachować się bez wódy i koki, a poza tym nikt by nie wsiadł na pokład samolotu z nawalonym pilotem

marckoza

Sądząc po tym, że drugi pilot nie znał Whipa, załogi nie miały stałego składu. Jednak przynajmniej dwie stewardesy doskonale wiedziały o jego pijaństwie, a wsiadały na pokład i nie zawiadamiały przełożonych. Może było to spowodowane fałszywą solidarnością, ale przecież gdyby samolot rozbił się przez Whitakera, byłyby współodpowiedzialne. Jednak nie zrobiły nic..
Co do możliwości równie sprawnego działania bez wpływu alkoholu i kokainy, to muszę się nie zgodzić. Po pierwsze dla dużego samolotu elementy akrobacji lotniczych są niedopuszczalne, bo konstrukcja nie wytrzyma oddziaływań i producenci zdecydowanie tego zakazują. Poza tym profile skrzydeł są dostosowane do typowego lotu i w pozycji odwrotnej wcale nie muszą wytwarzać dodatniej siły nośnej, więc samolot spadnie jak kamień. Umysł Whipa wyłączył wątpliwości i skierował się na jeden cel, bez analizowania "co jeżeli?". Dlatego żaden z 10-ciu pilotów w trenażerze nie powtórzył jego lądowania, bo oni myśleli o konsekwencjach manewru.

ocenił(a) film na 7
marckoza

1. Bez wspomagania farmakologicznego taki ktoś jak Whitaker nie miałby większych szans w zadanych warunkach. To przecież jasne. Jakąś analogią może być opis jego stanu sprzed "reanimacji" przed główną rozprawą i po niej. Nie widzisz różnicy? Tu sprawny, zdecydowany "as przestworzy", którego urokowi ulega nawet ostra pani przewodnicząca, a godzinę wcześniej...
2.Nie wpuściliby go do samolotu? Ok., poleciałby inny pilot ( 102 ofiary śmiertelne ). Albo felerna śrubka by puściła przy locie następnym ( liczba ofiar - około stu)...

tusia7

Wysuwacie niebezpieczną tezę że piloci pod wpływem są, lepsi bądź bardziej skuteczni. Sytuacje w których ta teza sie sprawdza zdarzają się statystycznie bardzo bardzo rzadko. Wolałbym aby piloci nie przygotowywali się tak do lotu.

ocenił(a) film na 7
marckoza

Co do statystyki, to masz absolutnie rację. Teza dotyczy ściśle określonego, bardzo nietypowego przypadku.
;)

ocenił(a) film na 5
marckoza

To jest tylko analiza filmu, który raczej w niewielkim stopniu (to moje zdanie) ma się do rzeczywistej skuteczności pilotów pod wpływem alkoholu. Taka bajeczka po prostu :)

ocenił(a) film na 7
pendrago

To nie jest bajeczka, uwierz ( albo nie - nie wierz w te głupoty, pozostań czystyym i ... nieświadomym ).

ocenił(a) film na 5
tusia7

Dlaczego sądzisz, że jestem nieświadomym? Oceniam to co widziałem i nie muszę wierzyć. Konfrontacja filmu z rzeczywistością, której też doświadczyłem (uwierz mi lub nie) niestety ma się na dużą niekorzyść filmu. Poza tym popatrz co ja napisałem. Chodziło o to, że na w powyższych postach analizowany jest jedynie i tylko film (opowieść - wymyślona przez scenarzystów - realna, ale w małym stopniu - ja to tak spostrzegam).
Nie wiem co miałeś na myśli pisząc: głupoty? Sam założyłeś taki temat i z większością Twoich punktów zgadzam się. Może jednak są jakieś punkty, w których się nie zgadzamy :) (ach! ten ludzki, ułomny język! Ciężko przekazać w 100 % to o co naprawdę chodzi).

ocenił(a) film na 7
pendrago

Z treści Twojego wpisu wynika, że za "głupoty" uważasz jakąś tam mityczną skuteczność pilota-alkoholika. Może powiem tak: pilot nie-alkoholik po alkoholu skuteczniejszy nie będzie ( może być, ale po bardziej wymyślnych środkach), pilot alkoholik na kacu jest do niczego, pilot-alkoholik reaktywowany ( niewielką ilością alkoholu + innymi środkami) może być bardzo skuteczny. Moje: "pozostań czystym i nieświadomym", znaczyć miało : może znasz się na "rzeczywistości plotów", ale , moim zdaniem, obca Ci jest dokładna znajomość zagadnienia alkoholizmu - jeśli nie jesteś np. lekarzem, terapeutą itp. to wcale nie życzę Ci, byś zapoznał się bliżej z tym zagadnieniem. Takie było przesłanie tego, co napisałem. Pzdr.

ocenił(a) film na 5
tusia7

Nigdzie nie użyłem słowa: "głupoty". Umieszczenie tego w cudzysłowiu jeszcze bardziej gmatwa obraz i nie wiem w końcu czy rzeczywiście uważasz to co napisałem za głupoty, czy "głupoty" (cokolwiek to ma oznaczać).

Odniosę się jeszcze raz do Twojego postu i postu marckoza:
"Wysuwacie niebezpieczną tezę że piloci pod wpływem są, lepsi bądź bardziej skuteczni. Sytuacje w których ta teza sie sprawdza zdarzają się statystycznie bardzo bardzo rzadko. Wolałbym aby piloci nie przygotowywali się tak do lotu."

"Co do statystyki, to masz absolutnie rację. Teza dotyczy ściśle określonego, bardzo nietypowego przypadku.
;)"

Analizujecie obydwaj film, czyli sytuację jak najbardziej zmyśloną przez scenarzystę (chociaż nieukrywam - realną).

Jedno pytanie. Odnosisz się teraz do filmu, czy do sytuacji, z którą się spotkałeś w rzeczywistości?
"pilot nie-alkoholik po alkoholu skuteczniejszy nie będzie ( może być, ale po bardziej wymyślnych środkach)," - że jak? skąd takie założenia i skąd takie rozgraniczenia? Pilot nie-alkoholik, pilot alkoholik ?
Przecież na to jak reaguje (jakie są jego odruchy itp.) dana osoba na alkohol ma wpływ setki czynników. Skąd taka kategoryzacja?

ocenił(a) film na 5
pendrago

Jeszcze jedno "moim zdaniem, obca Ci jest dokładna znajomość zagadnienia alkoholizmu - jeśli nie jesteś np. lekarzem, terapeutą itp. to wcale nie życzę Ci, byś zapoznał się bliżej z tym zagadnieniem."

Twoim zdaniem, które opierasz na...? Chyba się nie poznaliśmy także jestem ciekaw skąd takie masz zdanie. Alkoholizm jest uzależnieniem, tak samo jak palenie papierosów (oczywiście to zależy od przypadku), seks (tak samo jak poprzednie) ... lekomaństwo - można się uzależnić od wszystkiego. Niestety, w pewnym okresie swojego życia miałem nieprzyjemność zapoznać się z tym ostatnim zagadnieniem i uwierz mi to jest przerażające i niszczące tak samo jak alkoholizm. Chodziłem na spotkania AA i widziałem ludzi na odwyku, którzy na moich oczach dostawali padaczki ponieważ dopadał ich efekt odstawienia. Bardzo nieprzyjemny widok i wstrząsający.

Nie mogę się wypowiadać na temat alkoholizmu jako takiego, bo to na szczęście mnie nie dotknęło. Sytuacja przedstawiona w filmie mogła się zdarzyć, ale ... sam powiedz... Po ilu latach picia i ćpania (dzień w dzień) ciało Whip Whitaker'a zaczęłoby się "załamywać". Dawki jakie brał przecież były naprawdę spore, a wiadomo jak, że jak już się wpadnie w nałóg to wtedy jedna setka nie wystarczy. Musi być kolejna i kolejna i tak dochodzisz do butelki (dwóch) dziennie. Czy w takim stanie Whip Whitaker mógłby pilotować (tzn. w realu) samolot i mieć odpowiednie szybkie reakcje jakie są niezbędne do wykonywania tego zawodu? Czy w rzeczywistości tak by mogło być?
Ten film jak na mój gust wcale nie pokazuje studium alkoholizmu. Wiem, że wielu ludzi z pewnością się ze mną nie zgodzi, ale mam nadzieję, że będą to ludzie, którzy przechodzili przez to piekło, którzy tego doświadczyli (i z tego powodu mi bardzo przykro i współczuję im). Jeżeli będą to ludzie, którzy ... gdzieś, coś wyczytali, którym się wydaje, że jak zobaczyli nawalonego wujka, ojca, a nigdy nie przeżyli tego sami to moim skromnym zdaniem nie mają absolutnie pojęcia jak to wygląda, jak przeżywa się to samemu. Co innego być alkoholikiem, lekomanem, narkomanem, a co innego tylko się temu przyglądać z boku i "wyobrażać" sobie, że już się wie jak to jest.

ocenił(a) film na 7
pendrago

... i jeszcze parę słów wyjaśnienia - tu, na forum.
1. Ty użyłeś, zdaje się, słowa:"bajka". Ja napisałem: "masz rację, nie wierz w te głupoty".
2. Mój "eksperyment" to wielkie uproszczenie - prymitywny, poglądowy opis reakcji skacowanego alkoholika (z długim stażem - młody zdrowy somatycznie alkoholik może potrzebować do ululania ponad litra alkoholu, staremu, wyniszczonemu wystarczy "ćwiartka")
3. Rozgraniczenie: alkoholik/nie-alkoholik jest dla mnie oczywiste. Dla pierwszego stanem normalnym (normą) jest obecność 1-3 promili alkoholu we krwi, a zero jest nie do zaakceptowania, dla drugiego normą jest zero, a na 1-3 promila reakcja jest różna - zależy od człowieka ( i od tysiąca innych czynników - tu wszelka generalizacja jest nieuprawniona - zgodnie z tym, co piszesz)

ocenił(a) film na 5
tusia7

1) Chodziło mi o samą analizę przypadku występującego w filmie. Tylko o konkretny przypadek Whitakera, czyli postaci fikcyjnej - stworzonej na potrzeby "Lotu". Następnym razem postaram się uważniej czytać tekst i używać innych słów (bardziej precyzyjnych). Mam nadzieję, że tę kwestię rozwiązaliśmy :)
2) No właśnie - tak jak napisałeś "wielkie uproszczenie". Niczego nie wytykam - część lub cała moja wypowiedź wynika troszeczkę z (patrz wyżej) nieuważnego przeczytania tego co napisałeś.
3) Szczerze mówiąc to mam teraz mętlik w głowie :) Chodziło mi raczej o to dlaczego pilot nie-alkoholik nie będzie po alkoholu skuteczniejszy i (wybacz zgubiłem się w tych postach i odpowiedziach i nie mogę znaleźć dokładnego cytatu) dlaczego alkoholik może być skuteczniejszy ? (Coś przekręciłem chyba - proszę o sprostowanie :)

ocenił(a) film na 7
pendrago

Prawdoodobnie istnieją środki ( nie alkohol), po których pilot może być ( zwłaszcza w warunkach zagrożenia życia) skuteczniejszy.

(Z innej beczki. Przecież zwykły kalkulator jest "lepszy w liczeniu" od człowieka. Komputer lepszy jest od Arcymistrza w grze w szachy. Kwestia wprowadzenia na masową skalę bezzałogowców - na razie w wojsku - to, moim zdaniem, nie tyle humanitarny program "oszczędzania ludzi", ale po prostu wyboru "lepszego pilota": niewrażliwego na przeciążenia, szybszego w swoich reakcjach, pozbawionego ludzkich rozterek, lęku o zachowanie życia i zdrowia. Przyjdzie czas i na cywilne bezzałogowce, tak jak na samoprowadzące się samochody - to kwestia kilku - kilkunastu lat zaledwie).

ocenił(a) film na 5
tusia7

No cóż. Pewnie takie środki istnieją. Nie mam wystarczającej wiedzy na ten temat. Chociaż jak już (wiem, że się powtarzam) mówiłem na to czy pilot będzie skuteczniejszy ma wpływ naprawdę wiele, wiele czynników, a środki są tylko jednym z nich i to właściwie chyba mało znaczącym. Jeżeli chodzi o lotnictwo pasażerskie to nie wiem jak regulacje ustalone przez odpowiednie komisje to uporządkowują, ale stosowanie "innych" środków przez pilotów chyba raczej nie jest dozwolone ;)

Temat zastąpienia zwykłych pilotów przez maszyny był już wielokrotnie poruszany. Kalkulator hmmm... polemizowałbym :P
Naprawdę mózg ludzki jest jeszcze poza zasięgiem nawet najpotężniejszych komputerów i tak jeszcze będzie przez jakiś czas.

Mały przykład --> http://www.youtube.com/watch?v=wIiDomlEjJw

Niesamowite, nie?

Komputery liczą tylko szybciej, ale daleko im do gry arcymistrzów szachowych. Tak. Powoli to się będzie zmieniać na korzyść jednostek o świadomości troszeczkę "podobnej" do świadomości i możliwości umysłowych człowieka. Na razie to jeszcze jest w powijakach. Wojsko (jak zawsze) najpewniej wprowadzi takie (wprowadziło :) nowinki w swoich służbach. Bezzałogowiec nie musi spać, nie jest zmęczony, no i oczywiście "oszczędza " się element ludzki. Pozostają jednak pewne kwestie natury społecznej. Czy wiedząc, że maszynę pasażerską prowadzi "sztuczna inteligencja" ktokolwiek czułby większy komfort? (to się z czasem zmieni, ale musi dojść do rewolucji na granicy człowiek - komputer (A.I.).
Lem się nad tym zastanawiał - świetna scena w "Powrót z gwiazd" - promy kosmiczne obsługiwane przez androidy i negatywne reakcje ludzi w stosunku do sztucznej "obsługi" takiego promu.
Fajnie ukazane jest to zagadnienie również w opowiadaniu "Test Pilota Pirxa" (trzeba przeczytać książkę). Tutaj mały kawałek ilustrujący zagadnienie opisane (naprawdę) o wiele szerzej w opowiadaniu. http://www.youtube.com/watch?v=K1eViDAKOPI

Ostatnim czynnikiem jest coś co nazywamy szczęściem, cudem, dopustem bożym itp. itd. Tylko człowiek (niby racjonalne stworzenie) postępuje czasami w sytuacjach awaryjnych wbrew wszelkim racjonalnym założeniom i wychodzi z tych sytuacji obronną ręką ;) Maszyna by tego nie potrafiła, jako, że wykonywałaby tylko z góry zaprogramowany plan. Może te bardziej skomplikowane maszyny będą tak mogły, ale ... no cóż... to pewnie kwestia czasu (jak wszystko) :)

ocenił(a) film na 7
pendrago

Za Wikipedią:"... w maju 1997 ulepszona wersja programu Deep Blue na komputerze IBM była przeszkodą zbyt trudną dla Kasparowa, który wygrał jedną partię lecz przegrał dwie ( ostatnie - czyli po udoskonaleniu maszyny) w sześciopartiowym meczu. Tę datę uważa się za symboliczną datę pokonania człowieka przez program szachowy..."
Ludzki mózg jest z pewnością bardziej skomplikowany niż komputery, ale nie we wszystkich rolach wypada lepiej od maszyny. Tak, jak zwykłe, wynalezione przez człowieka koło pozwala pędzić grubo ponad 300 km/h, a gepardzia łapa - skoplikowany układ dźwigni i biologicznych siłowników - tylko ponad 100km/h. Powiesz, że gepard jest bardziej zwrotny ? To podaj przykład zwierzęcia które porusza sie ponad 300km/h w linii prostej. Albo weźmy obiekty latające... Albo nie, nie bierzmy... Człowiek i struktury biologiczne są bardziej skomplikowane, niż maszyny, ale mniej efektywne na pewnych, ściśle określonych dziedzinach ( chyba trudno się z taką tezą nie zgodzić). "Test pilota Pirxa" czytałem i oglądałem ( strasznie dawno ). Nie sądzisz, że intryga autorstwa Lema jest bardziej wymyślna, nienaturalna, niż historia opowiedziana w "Locie"? Oto ludzka słabość spowodowała, że człowiek nie podjął żadnej decyzji, co okazało się najlepszą decyzją.
Jeśli "bajka" opowiedziana w "Locie" jeszcze nigdy się nie zdarzyła, to się pewnie jeszcze zdarzy. Tylko zakończenie będzie pewnie zupełnie inne. I o to PROSTACKIE ZAKOŃCZENIE od początku mi idzie.

ocenił(a) film na 5
tusia7

Wiem, że teraz jeszcze bardziej udoskonalili system, ale nadal czynnik i mózg ludzki ma moim zdaniem przewagę. No ale teraz mówimy o sztucznej inteligencji, czy o wynalazkach, które człowiek skopiował od natury. Człowiek nic sam nie wymyślił. Wszystko to już jest w biologii, a człowiek tylko umiejętnie podpadtruje :)
Z tym zwierzęciem to jest takie (nie wiem na ile dane są prawdziwe, ale... grubo ponad 200 km/h może osiągać) ... "Sokół wędrowny" - http://dinoanimals.pl/zwierzeta/sokol-wedrowny-falco-peregrinus/ :) I pamiętaj. Żeby osiągnąć 200 km/h człowiek musi przygotować maszynę do pobierania niesamowitych ilości energii (paliwa), opony zużywają się w błyskawicznym tempie. Wszystko zużywa się błyskawicznie. Sokół, czy gepard wykorzystuje naturę i żyje troszkę dłużej :)
Intryga Lema jest jak najbardziej wymyślna, ale czy nienaturalna? Właśnie dlatego ludzka słabość góruje nad wyrachowaniem maszyn (do tej pory), ponieważ maszyny wykonują ściśle określony plan. Są z góry zaprogramowane i poza te ramy nie potrafią wyjść. Człowiek ma ... jak to się zgrabnie mówi - szósty zmysł (a może i nawet więcej tych zmysłów), dlatego uważam, że to człowiek na razie ma przewagę. Chociaż jak już napisałem to się może zmienić.
Zapewne. Historia opowiedziana w Locie może być jeszcze bardziej "kolorowa" i żywsza naprawdę i kiedy się wydarzy przyćmi z pewnością wymyśloną historię przez scenarzystów.
No i tutaj się zgadzamy. Zakończenie jest prostackie - niestety. Ale już tego nie zmienimy :)

ocenił(a) film na 7
pendrago

Wydaje mi się, że mam bardzo dobre kwalifikacje, by pisać na ten temat., jednak na forum nie chcę za wiele ujawniać. ( zaprosiłem Cię do znajomych - chyba to uaktywnia pocztę (?) - nie jestem pewien, bo to pierwszy raz . W każdym razie obecnie ikonka "koperty" jest u mnie nieaktywna. Pzdr

ocenił(a) film na 5
tusia7

Dokładnie. Dzięki za zaproszenie :)

ocenił(a) film na 9
tusia7

Tak dużo napisane że nie chce mi się czytać :D

ocenił(a) film na 8
tusia7

" nieprzemyślany "ostateczny "
właśnie, że dobry. Takie pytania muszą zadawać podczas śledztwa, a że nie złożył winy na koleżankę? on kłamał prawie przez cały film o piciu, nawet na rozprawie nie miał z tym problemu. Dopiero jak musiał zrzucić na kogoś innego.. niby takie proste. Ale przecież z nią spał przed lotem. Nie chciał aby po śmierci wzięto ją za alkoholiczkę, przecież powiedział - ona uratowała chłopca. Dla niego przyszycie jej łatki pijaczki było za dużo. Alko+narkotyki dodało też odwagi. Pasażer nie wniósł alkoh. bo typowe lotnicze małpki.
Z tym, że teraz czuje się wolny rzeczywiście przegięli, i jeszcze ten syn na końcu bleee.

ocenił(a) film na 7
mszczep1

Jeszcze raz powiem: wcale nie "musiał zrzucić na kogoś innego". Mógł sie tylko powstrzymać od zajęcia stanowiska : " nie widziałem, by piła w czasie lotu" - powiedzieć. Przecież treść takiego oświadczenia byłaby formalnie - bez skazy, a i nieformalnie - bacząc na wszelkie konsekwencje wszelkich niedopowiedzeń - również do zaakceptowania: piła poprzedniego dnia i nie do końca wytrzeźwiała, bo w badaniu krwi to wyszło ( mało, bo mało, ale tu o jakieś nibyzasady bezkompromisowe i zupełnie nieżyciowe przecież idzie). Miała też "problem alkoholowy", udokumentowane leczenie odwykowe - o czym dowiadujemy się w trakcie rozprawy ( może była, po prostu , żeńską wersją bohatera - naznaczona piętnem alkoholizmu, ale nie gorszą - bo lepsza, bardziej ofiarna niż koleżanki). Czy nasz bohater pogrążając się sam, w jakikolwiek sposób ją obronił? Przecież nie - jeśli by przeżyła, i jeśli by ją sądzili, podane wyżej fakty i tak by ją dostatecznie obciążały, kapitan nie musiał dodatkowo jej w żaden sposób dokopywać. Dlatego wyznaczanie środka ciężkości na niezbyt logicznym pytanu Pani Przewodniczącej do kapitana, odbieram jako nielogiczne ratowanie nieracjonalności scenariusza: pilot w istocie nikogo nie uratował, a sam się pogrążył. A po co/dlaczego się pogrążył? Z szacunku dla nieskazitelnego systemu prawnego Zjednoczonych Stanów? Np tego z "Zielonej Mili" ? Z "igraszek z Polańskim? Akurat. Jedynym wytłumaczeniem jest nieracjonalność zachowań człowieka niezwyczajnego, wrażliwego, utalentowanego - ale mimo to ( dlatego?) alkoholika - po dezitegracji jego osobowości przez konieczność funkcjonowania w wyjątkowo trudnej sytuacji, bez "tarczy" używek, do której przywykł , i bez której nie potrafi egzystować. Gdyby moje "koncepcje" zostały wykorzystane do konstrukcji scenariusza, mielibyśmy zupełnie inny film. Bez porównania lepszy, głębszy, prawdziwszy... Że tak nieskromnie powiem. Amen. ;)

ocenił(a) film na 7
tusia7

Dodam jeszcze, że
1."lotnicze małpki" nie są czymś wyjątkowym w domowych barkach, mogą być identyczne, jak ich hotelowe koleżanki. Ceny alkoholu w samolocie są - wbrew pozorom- naprawdę atrakcyjne ( niższe niż w osiedlowym sklepie) i ludzie chętnie je kupują ( co prawda wybierają przeważnie większe pojemności, ale nie zawsze, są też zwolennicy małpek). Nie wiem dokładnie z czego to wynika ( domyślam się znaczy, ale nie chcę się na ten temat rozpisywać).
2. Co prawda tuż przed ostateczną rozprawą Whitaker został "farmakologicznie reaktywowany", ale jego psychika działała już inaczej - wyrzuty sumienia spowodowały erozję dotychczasowej konstrukcji, nastąpiła "pozytywna dezintegracja", która mogła być przyczyną "pozytywnej integracji", np. w gabinecie psychoterapeuty, lekarza, w warunkach "lecznictwa otwartego", nie w więzieniu. W więzieniu to Whitaker mógł, co najwyżej, żałować swego nierozsądnego zachowania, nie owijajmy w bawełnę - swego załamania nerwowego - w czasie rozprawy. Kiedy miał miejsce proces dezitegracji? W sposób spektakularny, widoczny, drastyczny zaczyna się w momencie, gdy Whitaker pozbywa się ogromnych zapasów alkoholu ze swojego otocznia. Odtąd każde ponowne sięgnięcie po flaszkę jego świadomość/podświadomość kwituje jako upadek, nie konsekwencję świadomego wyboru: "zdecydowałem się, że będę chlać, wybrałem to"- mówi żonie - jednak mówi o regule, która po wypadku przestała już obowiązywać (a nowej jeszcze nie wypracował).

ocenił(a) film na 9
tusia7

Myślę, że za dużo filozofii w to wkładasz. Na chłopski, łopatologiczny rozum sprawa przyznania się jest dosyć prosta: Facet jest nałogowym alkoholikiem. Oprócz wódki, kreski i okazjonalnego seksu nic go w życiu nie pociąga. Są ludzie, którzy chcą mu pomóc, ale powaga sytuacji zaczyna docierać do niego dopiero po jakimś czasie. Po awanturze ze swoim synem coś w nim wreszcie drgnęło i zaczyna próbować walczyć z nałogiem. Po 8-9 dniowej abstynencji psuje wszystko w najważniejszym momencie. Na przesłuchaniu uświadamia sobie, że nie może już dłużej siebie samego znieść i wymiganie się z więzienia oznaczać będzie powrót do wódy i zjazd do grobu. W tym sensie więzienie będzie dla niego ratunkiem. Nie bez znaczenia wg mnie jest fakt, że przesłuchanie odbywało się rano a facet był po "ciężkiej" nocy. Stany depresyjne i swego rodzaju "samowstręt" po wielkim piciu to rzecz ludzka. Jestem przekonany, że wiele osób w jego sytuacji mogłoby zachować się podobnie. Żeby to jednak zrozumieć, trzeba być alkoholikiem, który chce coś zmienić. Ani ja ani prawdopodobnie Ty nie mamy pojęcia co wtedy człowiek czuje.

ocenił(a) film na 7
zafir

Wkładam, podobnie jak Ty ( opisując np. stan typowy po "ciężkiej nocy) trochę psychologii ( np. teoria "dezintegracji pozytywnej" ). Filozofii - raczej nie. Niech będzie: na rozprawie Whitaker z całą stanowczością uświadomił sobie w końcu, że jest alkoholikiem. Uważasz, że jego wybór ograniczał się tylko do kwestii: więzienie albo śmierć? ( podobnie: obciążyć zeznaniami koleżankę lub przyznać się do winy?). Ja myślę, że w istocie pole wyboru było - w obu przypadkach - znacznie szersze. Alkoholik - jeśli już zrozumiał swoje położenie - może się leczyć zarówno w zamkniętych, jak i otwartych ośrodkach ( powstałych z myślą o takich, jak on - bo problem alkoholizmu nie pojawił się przecież ani dziś, ani wczoraj, tylko znacznie wcześniej). Ale - masz rację: autor filmu za każdym razem wmawia nam, że: " możliwość innej, choćby najbardziej racjonalnej decyzji po prostu NIE ISTNIEJE. Właśnie to "prostackie uproszczenie" było przedmiotem mojej krytyki, dlatego właśnie napisałem, że "film niezły/dobry, a mógł być wybitny".Pzdr.

ocenił(a) film na 9
tusia7

Ja zupełnie nie odebrałem tego jako wmawianie nam czegoś przez autora filmu. Absolutnie! Ja odebrałem to w ten sposób: ot, tak się stało, bo mogło się tak stać! Myślę, że opisywanie wszystkiego nauką, czyli pewnego rodzaju szufladkowanie nie jest w opisywanym przypadku najszczęśliwsze. Zauważ, że sama trochę apodyktycznie udowadniasz teoriami psychologicznymi, że nie ma możliwości, by facet tak się zachował. Ty podpierasz się psychologią, ja z kolei doświadczeniem życiowym (niestety trochę na karku lat się uzbierało). Jestem zdania, że nie ma szans w 100% zrozumieć alkoholika samemu nim nie będąc. Wcale nie uważam, że W-r miał dwie opcje do wyboru. Po prostu w danym momencie, po ciężkiej nocy, pod presją komisji i widowni poczuł do siebie ogromny wstręt i tak po prostu wypalił prosto z mostu: jestem alkoholikiem. Miał inne opcje, ale wybrał właśnie taką.
A propos studiujesz psychologię, zajmujesz się nią zawodowo czy to tylko hobby? Bez obrazy oczywiście!

ocenił(a) film na 7
zafir

1.Jestem facetem ( mam to w profilu - jakby co - nick trochę mylący, bo to fragment adresu e-mail / oraz imię nieżyjącego już królika- miniaturki, który dorósł do rozmiarów sporego psa/).
2. Mam 48 lat.
3. Studiowałem, ale medycynę. Studia skończyłem w 1990r.
;)
Nie chciałem o tym pisać na forum, ale ... niech już będzie....

ocenił(a) film na 9
tusia7

Ups, czyli popełniłem półtorej gafy. Ta połówka dotyczyła wieku. Spodziewałem się kogoś przed 30tką. W takim razie śmieszny wyda Ci się mój wtręt na temat doświadczenia życiowego, bo liczę "dopiero" 42 wiosny. W każdym razie miło podyskutować bez karabinu w rękach, choć przyznaję, że sam bywam prowokatorem.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones