To jeden z doskonalszych scenariuszy ostatnich lat. Cyniczny, makiawelliczny, antyklerykalny, a jednak cały czas odwołujący się do Boga. O bohaterze, który jest wszystkim, tylko nie tym, czym chcielibyśmy by był. Ale jest bohaterem. Odwracając spadający samolot do góry nogami, ocala pasażerów. Robi to będąc pod wpływem alkoholu i narkotyków. Naganne? Absolutnie. Pytanie, czy podjąłby tak szaloną i śmiałą decyzję, gdyby był trzeźwy?
Ot, paradoks.