Film niezbyt mi się podobał (zainteresowanych odsyłam do recenzji), lecz mimo wszystko jest w nim coś, co mnie ujęło. Trzy dekady temu Luke nie był jeszcze politycznie poprawny, w związku z czym mógł sobie pozwolić na nałogi. Przede wszystkim palił jak smok (papieros zwisający z ust to wręcz jego znak firmowy), ale nie stronił również od alkoholu. Co innego Binio Bill, polski odpowiednik LL, który od zawsze szczycił się abstynencją.