Lata 80's (no i wczesne 90's) mają to do siebie że nawet pozornie kiczowate filmy o ludziach-zwierzętach-potworach miały niesamowity klimat. "Ludzie koty" to nie kolejna tandeta typu "ludzie krety" czy "ludzie aligatory", to bardzo stylowe, nastrojowe i przesycone odpowiednią dawką erotyzmu kino grozy, z niesamowitą dodatkowo potęgującą klimat muzyką Davida Bowie. Trochę mi przypominał "The Hunger", choć nie jest tak doskonały jak dzieło Tony'ego Scotta. Ma kilka mocnych, odważnych scen które razem z senną, niepokojącą atmosferą i niezłym aktorstwem (nawet stary Kevina dał radę!) zbierają się na dobre kino. Koniecznie muszę obejrzeć oryginał...