Filmy takie jak Ludzkość są egzemplifikacjami Kina przez duże "K". Ludzkość to nie jest typowy film, który można obejrzeć bez głębszej refleksji. Od samego początku rzuca się w oczy wyróżniają postać Pharaoha. Bohater jest niezwykle trudny w interpretacji. Momentami wydaje się niezwykle nieśmiały i niepewny siebie, innymi razy daje się poznać jako osoba zręcznie manipulująca swoim otoczeniem. Jaki jest jego cel? Czego wypatruje patrząc w góry ze swojej działki? Jaka jest jego relacja z Domino i czego od niej oczekuje? Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Jean?
Film zmusza do zadawania pytań o naturze bardziej ogólnej. O co tu właściwie chodzi? Jaki jest sens niektórych pozornie niezwiązanych ze sobą wątków?
Ostatecznie, i to moim zdaniem najdobitniej świadczy o geniuszu tego filmu, po zakończeniu seansu pojawiają się nowe, jeszcze ważniejsze pytania. Co ja robiłem przez ostatnie 2,5 godziny? Czy w moim życiu naprawdę nie ma już nic ciekawszego niż oglądanie bajdurzeń francuskiego pseudofilozofa, oraz czytanie przepseudointelektualizowanego bełkotu fanów ambitnego kina?