Jest dużo ciekawsza, wciągająca, wielowątkowa. Film przedstawia zaledwie trzecią część historii pomijając najistotniejsze zaplecze i przyczynowość. Świetna historia, ale w książce, której tytuł brzmi "Tunel strachu".
A dlaczego film jest taki słaby tłumaczy sam Dean Koontz w posłowiu:
"To zadziwiające, ale Tunel Strachu błyskawicznie uzyskał aż osiem wydań, osiągnął milion egzemplarzy i pojawił się na liście bestsellerów książek broszurowych „New York Times". Jak na paperback był to zadowalający sukces (książka nie miała wydania w twardej oprawie) i sprzedawała się nieźle aż do premiery filmu. Tu gwoli wyjaśnienia powiem, że zazwyczaj film powoduje wzrost sprzedaży książek. Jeżeli książka sprzedawała się dobrze PRZED nakręceniem filmu, bywało, że wraz z premierą następował istny boom na pierwowzór literacki. W przypadku Tunelu Strachu tak się nie stało. Po premierze filmu jej sprzedaż znacznie spadła.
Zagadka?
Niezupełnie
Powiedzmy, że pan Hooper nie zrozumiał potencjału materiału, jakim dysponował i tego, na co studio, a prawdopodobnie również pan Błock czy Hooper liczyli. Zamiast posłużyć jako reklama dla książki, film stał się dla niej przekleństwem. Wiele miesięcy później Tunel Strachu znikł z półek księgarskich by już nigdy ich nie zobaczyć."
Tyle tylko, że książka powstała w oparciu o scenariusz Blocka, więc film z pewnością nie "pomija" żadnej części historii.
Z tego samego powodu "The Funhouse" nigdy nie miał służyć jako reklama dla książki, więc Koontz może sobie swoje obiekcje i wylewanie żali wsadzić w wiadome miejsce.