Moim zdaniem rozczarowania, a co za tym idzie niezbyt wysokie noty po obejrzeniu tego filmu są efektem niewłaściwego skategoryzowania tej produkcji, gdyż zamiast kategorii „dramat, kryminał” w opisie powinno pojawić się określenie „kino (tutaj tv) superbohaterskie”.
I wtedy wszystko staje się proste, bo wówczas od razu mamy wyjaśnienie, skąd wzięły się ponadnaturalne moce tytułowego bohatera, takie jak: ponadprzeciętna siła i odporność na ciosy (w tym rany cięte, kłute i tłuczone), takaż sama na chłód, zdolność szczególnie długiego wstrzymywania powietrza w lodowatej wodzie itp. itd.
I wreszcie creme de la creme tego obrazu: symboliczna scena, w której widzimy Luthera – Batmana w powiewającym płaszczu (pelerynie) spoglądającego posępnie na mroczny Londyn – Gotham z dachu wieżowca ciemną nocą. Do tego cichy pomagier naszego superherosa, Schenk – analogicznie w Batmanie, Komisarz Gordon, jedyny sprawiedliwy na tle niedołężnych i zepsutych władz. A antagonista? Robey toż to Joker himself – z nieodłącznym chichotem sadysty realizującego chore fantazje w skali międzynarodowej przy pomocy dwóch łysych złoli oraz niezmierzonej rzeszy niemoralnych hakerów.
Z tego wszystkiego wynika, że większość z nas miała nieodpowiednie nastawienie i tyle ;)