Wzruszył mnie wątek z Danilo i jego koleżanką z chóru. Taka platoniczna, dziecięca, niewinna miłość. To jak ją odwiedził w tym szpitalu, to aż się tak ciepło na sercu robiło.
Nie rozumiem tylko czemu Ramiz - w zasadzie - popełnił samobójstwo.
No i pomimo przytłaczającej końcówki, nie dało się nie uśmiechnąć na widok kózki biegnącej za autobusem. :)