Lekka, nieco melodramatyczna historia, epizod z życia wielkiej gwiazdy, której fenomenu, choć
nie rozumiem, nie kwestionuję - oto czym jest ten film. Klimat fajny, czuć atmosferę tamtych lat,
niezłe role drugoplanowe - i to wszystko. Główna rola jest wielkim rozczarowaniem. Michelle
Williams jest dobrą aktorką, ma plastyczną twarz, nie jest hollywoodzką wydmuszką, ale na
pewno też nie jest MM. Mało, że nie jest, nie potrafiła nawet jej zagrać. Nie ta uroda, nie to ciało
(chuda, biodra sztucznie powiększone, jej "seksowne" ruchy wyglądały kuriozalnie), nie ma w
niej seksapilu i przewrotności, tak charakterystycznych dla MM. Twórcy zrobili z Marilyn naiwną
laleczkę ze szklanymi oczami, niby to kokietkę, niby nieświadomą swojej siły... Wewnętrzne
rozdarcie, przeraźliwa samotność, tęsknota za miłością, wreszcie wielkie artystyczne
niespełnienie jedynie zaakcentowano w kilku scenach (a to MM wspomina o wymarzonej roli
Gruszy, a to rzuca kilka słów o matce, a to roni kilka łez na planie, a jak już leży w łóżku, to jest
szczyt psychologicznej analizy), nie ukazano jej jako rozkapryszonej i pewnej siebie, a jako
wiecznie przepraszającą, dziecinną i mało seksi. Dlatego uważam, że główną rolę powinna
zagrać Scarlett Johansson - abstrahując już od znacznie bardziej przekonywującej aparycji,
ona ma w sobie czar, przewrotność, jest pociągająca i potrafi zagrać postać artystycznie
niespełnioną, wewnętrznie rozdartą, kogoś pomiędzy niewinną dziewczynką a uwodzicielką, co
udowodniła np. we "Wszystko gra" Allena. Szkoda, że tak się nie stało. Film być może zyskałby
inną jakość. A tak wiele bardziej intrygująca niż główną bohaterką była Emma Watson w
okropnej grzywce i workowatych ciuchach koloru błota.
Zgadzam się w 100% !
Co prawda Scarlett jest aktorką, którą lubię hm.. umiarkowanie, jednak w roli MM byłaby bardziej przekonująca niż Michelle. To mogła być rola jej życia, ciekawe dlaczego odrzuciła propozycję.
Co do ostatniego zdania zgadzam się, że Emma mimo niewielkiej roli zrobiła z niej coś zauważalnego. Myślałam, że zagra tak samo jak w HP, trochę bez wyrazu, a tu miłe zaskoczenie. I za to jeszcze bardziej ją lubię.
Nie do końca się zgadzam. Film pokazał MM z zaskakującej strony, Michelle zagrała powalająco, zapewne zgodnie ze scenariuszem ... Byłabym zawiedziona, gdyby główną rolę powierzono komuś, kto byłby bardzo przewidywalny w grze aktorskiej (np. Scarlett Johansson). Przyjemnie się go oglądało, może to nie arcydzieło, ale na pewno coś ponadprzeciętnego. Spodziewałam się kipiącego seksapilu i niczego więcej, więc jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
A ja widziałabym w tej roli Nicole Kidman. Jej uroda, wdzięk nawet głos przypomina mi w pewnym stopniu Marilyn, do tej pory żadna inna aktorka nie była dla mnie tak odpowiednia jak Nicole.
troszkę za wysoka, za chuda.. aparycja też w tym filmie była ważna.. Marylin miała ok 166cm wzrostu a Nicole 179cm... spora różnica.. nie widzę jej w roli MM
No co ty Kidman w życiu zupełnie inna aparycja ( bardziej posągowa ). W dodatku dwa razy wyższa od Marilyn