Lipiec?! Śmiech na sali!
To już trzeba było sobie w ogóle odpuścić dystrybucję. Wszyscy zainteresowani dawno obejrzą w... innych źródłach. Le cabaret.
Dokładnie rok temu była taka sama sytuacja z nominowanym do Oscara duńskim filmem War. Premierę miał w połowie roku gdy już wszyscy zapomnieli o tych nominacjach.
No niestety, ale GutekFilm by pewnie nie udźwignął więcej jak jednej premiery miesięcznie http://gutekfilm.pl/zapowiedzi/, na dodatek na przemian co dwa tygodnie z premierą Stowarzyszenia Nowe Horyzonty. Ove musi poczekać na swoją kolej. Były jednak pokazy przedpremierowe przed Oscarami.
Ja się tam wybiorę. Film w kinie to film w kinie. I warto na niego czekać nawet dłużej.
Ja nie z Warszawy. I filmu nie obejrzę pewnie w związku z tym. Niestety już mi uciekł tak jeden film, na którym bardzo mi zależało.
no właśnie, marne szanse by jeszcze gdzieś grali skoro w Wawie jedno kino i to jeszcze Elektronik - tak czy siak - miłego oglądania na mniejszym ekranie :)
Nie do końca się zgodzę. Jak dla mnie to właśnie nie jest film do oglądania w kinie, wśród gadającej lub jedzącej popcorn publiczności. Uważam że jest to jak najbardziej film do obejrzenia w samotności lub jedynie z bliską osobą i wtedy jego oddziaływanie będzie najmocniejsze. A film obejrzeć warto.... A jeśli się spodoba to polecam także filmy Susanne Bier.
Może mieszkam w dobrym mieście, ale kompletnie nie kojarzę żadnych rozmów w kinie ani tym bardziej jedzenia popcornu. Może się to bierze stąd, że rzadko kiedy ktoś siedzi bliżej niż pięć rzędów za mną, a często nikt w kolejnych dziesięciu.
A jeżeli w domu jego działanie miałoby być najmocniejsze to musiałbym siedzieć co najwyżej 10 cm od ekranu i oglądać go późną nocą bo to są warunki podobne do tych, jakie mam w kinie.
Być może w Twojej miejscowości tak jest więc zazdroszczę - ja niestety najczęściej wychodzę z kina wkurzona z racji zachowania współoglądaczy. Rozmowy i popcorn są na początku dziennym ( i to nie tylko na filmach tzw. Lekkich i nastawionych na rozrywkę, także w kinach studyjnych (na filmach cięższych) - chociaż tu królują chipsy jedzone wprost z torebek (a szeleszczenie słychać 5 rzędów dalej- taką przyjemność miałam oglądając "Nazywam się Cukinia" w warszawskim kinie Luna). Czasami mam wrażenie że ludzie zatracili zdolność oglądania filmu bez jedzenia (cukinią trwał ok godziny więc nie wierzę że nie można tyle wytrzymać bez jedzenia).
Co do oddziaływania to raczej chodziło mi o ładunek emocjonalny filmu
Ale ładunek emocjonalny nie oddziaływuje na mnie właściwie jeżeli ekran nie zajmuje mi całego pola widzenia, a szczególnie gdy mam świadomość, że mogę iść do ubikacji, zrobić sobie herbatę lub coś zjeść. Nie potrafię się skoncentrować jedynie na filmie.
No ale to ty nie mozesz - inni mogą. I takie filmy ogląda się lepiej w domu - to moje zdanie.
Oczywiście. Twoje jest takie, moje przeciwne i to skrajnie - nie znam filmu, który lepiej by się oglądało w domu. Dla mnie w domu można oglądać tylko kino typowo rozrywkowe i to też nie każde.
Susanne Bier i Druga szansa !! Świetny film! Ja polecę rónie mocne kino mało znanego Robina Pronta i Jeroen Perceval "Ardeny" :)
Eee, przesadzasz... Wszyscy zainteresowani może i dawno obejrzeli, ale do kin pójdą ci ogólnie niezainteresowani, ale aktualnie mający ochotę na dobrą, wakacyjną (ale i niegłupią) komedyjkę, najlepiej czarną, bo to tera modne :) Nominacja do Oscara też jakimś magnesikiem będzie... Plus kilku takich jak ja, którzy widzieli, ale mieli ochotę na powtórkę.
15 lajków nie może się mylić :) Serio, taka opóźniona dystrybucja jest bez sensu. Ktoś tu pozbawił siebie pewnie z 1/3 potencjalnych widzów. A potem narzekać będzie, że pieniędzy na Sztukę Wysoką brakuje.
Nie wątpię, że pozbawił... Ale swoje film zarobi, zobaczysz :) Może nawet więcej niż gdyby go np. w zeszłoroczne wakacje dali, czyli bez nominacji do Oscara. Tego się jednak nie dowiemy...
Jak na razie są dane z trzech pierwszych dni wyświetlania i podczas nich poradził sobie całkiem nieźle, zwłaszcza biorąc pod uwagę liczbę kopii: https://www.sfp.org.pl/box_office