PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=105726}

Mężowie

Husbands
7,3 330
ocen
7,3 10 1 330
7,0 7
ocen krytyków
Mężowie
powrót do forum filmu Mężowie

Niesamowicie nudny, ale jednocześnie niesamowicie przejmujący. Opowiada o kilku dniach z życia 3 przyjaciół, którzy się spotykają na pogrzebie czwartego, dotychczasowego współkompana, i dają w czad. Chodzą do knajp, upijają się, rzygają, idą na basen, grają w kosza na jakiejś hali gimnstycznej, jeden w nich wraca na chwile do domu, gdzie odstawia wielką awanturę rodzinną, po czym wpada na pomysł wyjazdu na trochę do Londynu (panowie mieszkaja w NY), gdzie dwaj pozostali postanwiają mu towarzyszyć, ida do kasyna, gdzies podrywają 3 panienki, potem dwóch wraca do domu, do swoich rodzin. KOniec. Większość dialogów jest wybitnie antyfilmowa. Rozmowa jest prawie cały czas o niczym. Akcja wlecze sie bardzo powoli. Ale z tego wszystkiego przebija cos niezywkłego: wielki smutek, poczucie zmarnowanego i kończącego sie być może niedługo zycia, rozczarowanie samym sobą. Wtedy człowiek zdaje sobie sprawę, że te dialogi sa niefilmowe, ale są prawdziwe. I przychodzi refleksja - ten film jest czyms zupełnie innym, niż to co się ogląda na co dzień. Nie pasuje do żadnych standardów. Jest bardziej podobny do eksperymentu mającego na celu sprawdzenie ile nudy na raz widz może wytrzymać. Przyznam że dużą część tego filmu zastanawiałem się czy go dużej oglądać. I tak dojechałem do końca, i teraz nie moge sie z niego otrząsnąc. Dodam że film chyba nie ma szans trafić do ludzi, którzy nie mają własnej rodziny. Nie mogę się też zgodzić z tym, co gdzieś wyczytałem, że ten film jest apogeum mizoginizmu. Owszem, kobiety w tym filmie sa przedstaione dość przedmiotowo, ale za to faceci w sposób wręćz drażający. Jest to raczej męska samokrytyka, a że nudna - bo życie w pewnym momencie samo staje się nudne. Film opowiada o życiu. Nie służy jakiejkolwiek rozrywce. Jest trudny w odbiorze. Produkcja niszowa. Z tymi wszystkimi powyższymi zastrzeżeniami rekomenduję. Żeby nikt nie mówił że nie ostrzegałem.

lemond

pewnie nawet nie przeczytasz mojej odp. ale i tak muszę odpisać.Bardzo przykuwający uwagę tekst,czyta się jednym tchem,rzadko się zdarza na Filmwebie.Przez Ciebie muszę teraz zdobyć i oglądnąć ten film.

llama77

Ha, a właśnie dostałem powiadomienie na maila i przeczytałem. Dzięki za odpowiedź. Już nawet zapomniałem, że się wypowiedziałem w tym wątku. Życzę powodzenia w poszukiwaniu filmu. Jak obejrzysz, to daj znać. O ile wytrzymasz do końca.

ocenił(a) film na 7
lemond

Miałem temat zakładać i coś tam pisać, ale skusiłem się na lekturę twojego tekstu i muszę powiedzieć że trafnie wszystko ująłeś, niewiele pozostaje do dodania, pozwolę sobie jednak na parę własnych spostrzeżeń.
Czytałem sobie pewną książkę będącą doktoratem jakiejś pani nt twórczości Cassavetesa. Zarzuciłem lekturę po kilkudziesięciu stronach, bo napisana w sposób nudny i że tak powiem objętościowy (doktorat musi jakoś wyglądać), pełna nikogo nieinteresujących i oczywistych wstawek z pogranicza wiedzy ogólnej. Zostało tam powiedziane że postacie ot tak bez powodu jadą do Londynu. Uważam jednak że wypad ten jest swego rodzaju odreagowaniem utraty najlepszego przyjaciela przez pozostałą kompanię. O ile jednemu z nich nie układa się z żoną to pozostali w akcie solidarności i prawdziwej przyjaźni , a zapewne i chęci odmiany, przygody, decydują się na wycieczkę. Nie jest to niewiadomo jak poważna decyzja bo zarówno czasowo( jedna noc) jak i ekonomicznie( dentysta czy architekt mało nie zarabia) mogą sobie na to pozwolić bez żadngo uszczerbku.
Co jeszcze mnie ujęło to sam pomysł na scenariusz: przyjaciele wobec śmierci jednego z nich. Genialne jest rozpoczęcie filmu czyli slajdy zdjęciowe z uwidocznieniem całej czwórki w chwilach największego szczęścia czy beztroskiej zabawy i wygłupów gronie rodzinnym z roześmianymi głosami w tle. A zaraz potem właściwa akcja czyli pogrzeb. Nostalgia związana z utratą bliskiej osoby trwa jednak tylko z połowę filmu. Później postacie skupiają się na redefinicji swojego stosunku do dotychczasowego życia co jest możliwe właśnie dzięki oderwaniu się od codzienności poprzez wyjście ze społecznych ról ojca, męża, pracownika poprzez spontaniczną "ucieczkę" do Londynu. I co ważne u Cassavetesa nie mamy tu jakichś błyskotliwych dialogów wydobywających filozoficzną głębię na wierzch jednym celnym zdaniem- mamy po prostu szamotanie się aktorów w swoich rozterkach w mniej lub bardziej, jeśli nie prostacki, to przynajmniej przyziemny sposób.
I co ciekawe mamy jeszcze najlepszych Cassavetesowych aktorów w jednym spektaklu czyli samego reżysera,Falka i Gazzare. W trakcie seansu nie można oprzeć się wrażeniu że większość scen to czysta improwizacja grupy najlepszych przyjaciół którymi w rzeczywistości pozafilmowej byli.Trzeba przyznać że przyjemnie patrzy się na ich wygłupy i błazenadę w wielu scenach ;)

użytkownik usunięty
None200

Czy to przypadkiem była książka Elżbiety Durys "Mieliśmy tu mały problem. O twórczości Johna Cassavetes"? Bo zastanawiam się nad zakupem, a nie mogę znaleźć żadnej recenzji. A szczerze mówiąc nie uśmiecha mi się wydawanie pieniędzy na akademicki bełkot.

ocenił(a) film na 7

Wydaje mi się że tak.

użytkownik usunięty
None200

Szkoda.

ocenił(a) film na 9
lemond

mnie tam nie nudził, ale pewnie miał to wyzwolić w widzach, tym bardziej, że pierwsza wersja podobno trwała 4 godziny, to by było kino!

lemond

Kocham Cassevetesa, a film... Mizoginizm... oj nie, jesli juz to niechec do samych siebie, do tego, czym jest realizacja "wzorca rodzinnego", jak szalenie upiorna moze byc jego realizacja. Wreszcie film o przyjazni i o tym, jak wygladac moze kino niezalezne, dojrzale, swiadome, autotematyczne (troche jest filmem o tworzeniu filmu).

ocenił(a) film na 8
Adilka1

"i o tym, jak wygladac moze kino niezalezne, dojrzale, swiadome, autotematyczne (troche jest filmem o tworzeniu filmu)"

jak powinno wyglądać kino niezależne, o ile jest robione świadomie i z nerwem; Cassavetes miał temperament i nieposkromioną wyobraznię, dzięki czemu banalna scenka z dwoma postaciami siedzącymi naprzeciwko siebie przy kuchennym stole wybiega daleko poza "naturalistyczny" schemat i staje się spektaklem, właśnie- spektaklem, nie odwzorowaniem życia. Tego brak w kinie (nie tylko) tzw niezależnym, pozbawionym siły osobowości, napięcia i radości z zadawania sobie bólu

Bezsenny84

Wlasnie - spetakl. To jest staly element u Cassavetesa. Brak banalu i pewna nierealnosc, brak tego naturalistycznego cienia wokol, a jednoczesnie to jest cos, co mozna przyjac za bliskie zyciu, a juz na pewno wyobrazni widza.

ocenił(a) film na 8
Adilka1

Mnie strasznie bawi (a może to smutek ? ) postawa młodych, niezależnych (głównie amerykańskich ) filmowców którzy programowo usiłują wmawiać mi, że właśnie "zrobili film Johna Cassavetesa", tzn nakręcili film w "naturalistycznych" warunkach, głównie w kuchni, ale też w toalecie, z czterema aktorami wypluwającymi z siebie najgłębsze dylematy serca a w rzeczywistości recytującymi drętwe monologi, litanią krzyków, wrzasków i popiskiwań bardzo efektownych, ale nie bardzo prawdziwych itd. Zrobiła się z tego istna Szkoła Cassavetesa, i nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie ten niesprawiedliwy ( i pewnie nie do końca świadomy) brak szacunku dla Johna, sprowadzenie jego filmów do kilku sprawdzalnych i pragmatycznych instrukcji.A mięsem tego kina jest przecież jedyna i niepowtarzalna osobowość Cassa, temperament dzikiego zwierza, jego wściekły alkoholizm, totalna ignorancja i (to nie zarzut!) brak znajomości życia ( która jest bardzo powierzchowna), wreszcie śmierć w wieku 59 lat na zapalenie wątroby nie dopieszczanej ilością wlewanego w nią alkoholu. Przed "młodymi zdolnymi" rysuje się dłuuuga, powierzchowna i bezpieczna droga życia. Niech nie bawią się w infernalne wersje życia mistrza Johna, jeszcze zrobią sobie krzywdę. One parzą

Bezsenny84

A ktorych tworcow masz konkretnie na mysli? Cass jest konsekwentny, zawsze wiedzial, co chcial przekazac, widzial, jakiego efektu oczekuje. Ten sam styl, podobna wizja, pewne stale tropy i chwyty. Calkowita samoswiadomosc. I takich tworcow bardzo cenie, nawet, gdy nie zawsze kreca najlepsze filmy.

ocenił(a) film na 8
Adilka1

Zerknij na gatunek, podgatunek (cholera wie, co to jest) zwany "mumblecore" (przewodzi nimi Joe Swanberg), oni krzyczą najgłośniej (choć to szept a nie krzyk); ale ostrzegam: to nie jest łatwa lektura, mnie przygnębiła (nie zawartością, raczej postawą twórczą) ; jeśli cenisz Cassavetesa przyjrzyj się raczej twórczości Maurice Pialata z Francji- ta sama energia, ten sam żywioł, ten sam pieprzony "naturalizm", to samo piekło. Spodoba ci się

ocenił(a) film na 8
lemond

Naprawdę WARTY obejrzenia!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones