PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119243}

Męczeństwo Joanny d'Arc

La passion de Jeanne d'Arc
8,1 6 548
ocen
8,1 10 1 6548
8,8 24
oceny krytyków
Męczeństwo Joanny d'Arc
powrót do forum filmu Męczeństwo Joanny d'Arc

Oparty na oryginalnym zapisie procesu panienki d’Arc, ponoć nawet słowo w słowo. Agresywne zdjęcia portretowe, gwałtowny i dynamiczny montaż, zero ciężaru kina niemego, kościelna muzyka w najlepszym gatunku i ta Maria Falconetti... Ona zagrała tylko w tym jednym filmie? Błąd w Matrixie, bez dwóch zdań. Toć ona wygląda jak nawiedzona, jakby jej Nine Inch Nails weszło do środka i nagrało wewnątrz niej „The Downward Spiral”.

Znamienne jest to, że film można w zasadzie włączyć w dowolnym momencie a on zawsze zadziała w ten sam sposób. Szczególnie ten chór, jako ten klasyczny motyw sumienia...

Zdecydowanie czołówka kina niemego.


7/10

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Zastanawia mnie tylko ocena 7/10 dla, jak sam to określasz "czołówki kina niemego". Jeśli jeden z najlepszych filmów niemych dostaje od Ciebie siódemkę, to znaczy, że całe niemal nieme kino jest warte takiej oceny? Rozumiem, że nie trzeba kochać każdego klasyka i arcydzieła, ale ten film jest jednym z absolutnych kanonów, bez którego współczesne kino nie miałoby takiego kształtu, jak ma. Dryer, twórca zapomniany i nieco marginalizowany, odcisnął wielkie piętno na współczesnych twórcach. Np. jego Wampir, ale nie tylko.
Chciałbym żebyś mi napisał, jakie inne filmy zaliczasz do tej czołówki i jak je oceniasz.
Pozdrawiam
PS. Jesteś jednym z kilku(nastu) użytkowników filmwebu, którego posty pod różnymi filmami zawsze czytam. Dlatego też interesuje mnie twoje zdanie w tym temacie.

ocenił(a) film na 7
Dobry_2

Nie, kino nieme zasługuje na o wiele niższą ocenę.:) Przedramatyzowana gra aktorska, powolność oraz słaby slapstick w uwczesnych komediach to standard kina niemego. Nie bawi mnie to, jednak są wyjątki od reguły, które z przyjemnością mogę oglądać: "Portier z hotelu Atlantic" Murnau , "Cyrk" Chaplina (i inne filmy obu tych panów) pierwsze przychodzą mi na myśl. Poza tym krótkie metraże Georgesa Méliès.

Ogólnie to wraz z dźwiękiem zbiegły się też inne rewolucje jak przywiązanie większej wagi do montażu lub scenariusza, dlatego nie lubię kina niemego.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Niestety, ale jesteś w niewielkim błędzie. Do roku 1927 w kinie dało się zauważyć wyraźny rozwój formy, ruchu kamery i inscenizacji. A w okresie udźwiękowienia, przez około 10 lat, do połowy lat 30, była mała regresja. Powodem była konieczność nagrywania dźwięku - kamera musiała być wyciszona, bo chodziła zbyt głośno, więc i ujęcia komponowano tak, by nagrać i czysty obraz i czysty dźwięk. Taki np. "Pościg za cieniem" film z 1935 roku, który stawia wiele współczesnych filmów we wstydliwym świetle, jest dużo mniej formalnie rozpasany niż chociażby Chaplinowska Gorączka Złota.
A co do slapsticku - w większości polegał na kopaniu w pupy i rzucaniu tortów. Było to oczywiście wtedy pożądane, gdyż po raz pierwszy można było uwiecznić ruch, a nie tylko obraz, na taśmie. Zabawne scenki naśladowały życie. Ale wystarczy obejrzeć np. takie mini-arcydzieła jak Imigrant Chaplina, Lęk wysokości Harolda Lloyda czy cokolwiek Bustera Keatona (w okresie kiedy oddzielił się już od Roscoe Arbuckle'a) by zobaczyć, że ten slapstick był bardzo rozbudowany - łączył w sobie cyrkowe akrobacje, montażowe sztuczki, niesamowite ujęcia - głównie u Lloyda, np. w scenach wchodzenia na budynek, gdzie stwarzały wrażenie że to wszystko dzieje się naprawdę i gamę innych technik filmowych, które są stosowane do dziś. Np. efekt trzęsienia statkiem w Imigrancie. A Buster Keaton wszystkie upadki, akrobacje, salta, spadania z wysokości, wykonywał sam, co przy ówczesnych zabezpieczeniach było zajęciem dość ryzykownym. Zachęcam do obejrzenia tego typu filmów - na pewno zmienią postrzeganie slapsticku.
pozdrawiam.

ocenił(a) film na 9
Dobry_2

Film Lloyda to nie Lęk Wysokości, tylko Jeszcze wyżej, sorki.

ocenił(a) film na 7
Dobry_2

Trochę mogę się mylić, ale faktem jest, że pierwsza książka o pisaniu scenariuszy filmowych wydano w okolicy 1920 i nie była zbyt szczegółowa tudzież pomocna. Rewolucja w kwestii montażu (kiedy to powstały dwie szkoły, jedna Eisenstein, druga jakiegoś Hiszpana) to już koniec lat 20. Lloyda znam, choć chyba tylko "Jeszcze wyżej" polubiłem (takiego "Braciszka" już nie). Od Keatona lubię tylko scenę z "Cameramen" na stadionie Yankees.
A kwestii akrobacji nic nie zbliży się do Chaplina i jego walki na pięści z "City Light" lub chodzenia na rękach po linie, odganiając się jednocześnie od małp ("Cyrk"). :)

Trzeba oddać tamtemu okresowi, że był ważny, jednak patrząc na okres całościowo (a nie tylko na te kilka wyjątków które przeżyły do dzisiejszych czasów) to nie lubię go, a oglądanie filmów z tego okresu rzadko oznacza dla mnie frajdę.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

O tej książce do scenariuszy nie słyszałem, więc się nie wypowiadam. Jeśli chodzi o poruszony przez Ciebie temat montażu, to pierwszym jego "rewolucjonistą" był chyba Kuleszow. Ale chyba też źle mnie zrozumiałeś. Nie chodzi mi o szkoły montażu, przełomowe wydarzenia itp. tylko o sam fakt technicznego realizowania filmów. Wyjaśnię to na przykładzie: weźmy sobie np. Busterowskiego niemego Generała. Cokolwiek by o nim nie mówić, jest to film formalnie bardzo zaawansowany - ujęcia zbliżającego się do widza pociągu, p.o.v., jazdy kamery między wagonami, ustawianie jej na dachach wagonów, itp, itd. A teraz powstały w 1931 Mały Cezar - film również bardzo ważny dla rozwoju szczególnie kina sensacyjnego. W Cezarze dominują statyczne ujęcia, plan amerykański, zbliżenia i oddalenia zamiast jazd kamery, operowanie światłocieniem dla zwiększenia dramaturgii, brak jakichś skomplikowanych formalnie wzorów pracy kamery. Wszystko dlatego, że Cezar kręcony był właśnie w erze filmu dźwiękowego, gdzie technologia nagrywania dźwięku nie pozwalała na zbyt duże eksperymenty. Nawet Metropolis Langa jest technicznie lepszy i okazalszy niż późniejsze M. Przyglądając się kinematografii, da się zauważyć właśnie ten chwilowy regres po wprowadzeniu dźwięku. Zresztą, pod koniec lat 20, konkretnie - po premierze Śpiewaka Jazzbandu, nie powstał żaden film dźwiękowy, który przeszedł do historii! Na pierwszych oscarach rządziły dalej filmy nieme - np. Wschód Słońca Murnaua, Skrzydła, Chaplin wyparł się dźwieku w ogóle i kręcił dalej bez niego, a dźwiękowe filmy to były w większości lekkie musicale i komedyjki! Dopiero początek lat 30 przyniósł filmy dźwiękowe, które można uznać za arcydzieła - np. Na zachodzie bez zmian czy wspomniane M Langa.

ocenił(a) film na 7
Dobry_2

Nie miałem na myśli, że dźwięk wpłynął na "lepszość" kina, tylko że od mniej więcej tego momentu kino stało się przyjemniejsze do oglądania. Nie wszystkie i nie od razu, aktorzy zamiast machać rękoma i robić pozy zachowywali się jakby mieli kije w d..., co też nie było naturalne, ale tak właśnie to dzielę. Lata 20 - kilka wartych uwagi pozycji, lata 30 - nieco więcej takich filmów, lata 40 - jeszcze więcej. Podział "na oko", nic więcej.

Albo inaczej i prościej: im młodszy film, by większa szansa że seans będzie przyjemny. Ale mając na myśli tylko pierwszą połowę XX wieku.

Damn, trudno to jasno wyrazić.:) Mam nadzieję, że cię nie zniechęciłem do siebie. ;-)

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Nie no, ja wiem o co Ci chodzi. To prawda, że starsze filmy czasem trudno przełknąć, ze względu na ich formę. Tak naprawdę "bezinwazyjne" oglądanie filmów zaczęło się od czasu, w którym wykształcił się tzw. styl zerowy, a to właśnie koniec lat 30. Styl zerowy była to całkowita "przezroczystość" formy filmowej, styl, który nie odwracał uwagi od akcji i fabuły. Jego elementy to np. bezwzględna nieprzekraczalność osi akcji, zbliżenia i jazdy kamery tylko w uzasadnionych wypadkach, w celu zwrócenia na coś uwagi, brak jakiegokolwiek patrzenia w kamerę (Chaplin patrzył "na widza" w co drugim filmie) i jeszcze parę innych rzeczy. Wcześniej filmy były po prostu bardziej nieokrzesane, żeby nie powiedzieć toporne, co oczywiście jest zrozumiałe - w końcu od kogo Chaplin, Lang, Wiene, Murnau, Griffith, Dryer i inni mieli się uczyć form? Od nikogo, musieli je wymysleć sami, więc różne dziwactwa są całkowicie zrozumiałe.
Na zakończenie po raz kolejny polecam Wampira C.T. Dryera - ten film bardzo wpłynął m.in. na twórczość Spielberga

ocenił(a) film na 7
Dobry_2

"Wampir" leży na dysku od jakiegoś miesiąca.;-) Choć ostatnio i tak trudno mi podejść do jakiegoś filmu.

ocenił(a) film na 10
_Garret_Reza_

Masz racje film rewelacyjny.

Dobry_2

Dzięki Dobry_2 za garść przydatnych informacji. Może na swoim blogu założyłbyś temat poświęcony filmom niemym? Piszesz konkretnie, w jasny i zrozumiały sposób, podajesz adekwatne przykłady - rzadko zdarza mi się czytać takie wartościowe wypowiedzi na forum filmwebu.

ocenił(a) film na 9
Borysa

Bardzo dziękuję za propozycję i słowo uznania, ale prawda jest taka, że ja się na filmach niemych za bardzo nie znam, to znaczy troszkę coś tam wiem, ale to raczej wiedza dostępna w pierwszym lepszym podręczniku filmowym. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś interesującego o niemym kinie, polecam lekturę np. Siegrfieda Kracauera, albo np. Andre Bazina, który często w swoich analizach odwoływał się do kina niemego, np. radzieckiego nurtu formalistów (przewaga formy nad treścią, sztuczki montażowe, opowiadanie obrazem itp). Może mógłbym powiedzieć coś więcej (i ciekawiej) na temat gatunków piwa, ale prowadzony przeze mnie blog byłby pewnie nudny i bezużyteczny w erze kina transofmersów! I nie mówię tego z fałszywą nutką ironii połączonej z sentymentalizmem - czasem pogadać na forum sobie można i powspominać, ale to co najbardziej nas przecież dotyczy to właśnie nowości kinowe, przecież za 20-30 lat nie będziemy mówić swoim dzieciom "a wiesz, syneczku, tatuś to w 2012 roku oglądał Męczeństwo Joanny D'arc" tylko raczej "wiesz, synek, jak byłem w twoim wieku to miałem szansę być w kinie na Avatarze, to było coś!" ;)

_Garret_Reza_

Nie wiesz o czym piszesz.

Więc już ci srako wyjaśniam. Najgenialniej zmontowany film w historii kina to oczywiście film niemy - Człowiek z kamerą. Teorię montażu, która jest aktualna do dziś powstałą również w latach 20 i w latach 20 została wykorzystana przez reżsyerów takich jak Eisenstein czy Kuleszow do PERFEKCJI.

Wniosek - nie wiesz o czym mówisz pseudoznawco. Wracaj do kina dźwiękowego i nie odzywaj się już więcej na tematy o których nie masz pojęćia.

Moondog

a może sam jesteś sraką, znawco?

racha_koras18

Nie rozmawiam z nołnejmami.

ocenił(a) film na 10
Moondog

True.

ocenił(a) film na 9
_Garret_Reza_

Skoro tak twierdzisz, to dlaczego wystawiłeś tak niską ocenę?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones