Tak można jednoznacznie nazwać poczynania Adama,
faceta który tak na prawdę oprócz zaliczania kolejnych
kobiet nie wie do końca czego chce od życia. Czy taka
opowieść może więc się komukolwiek podobać?
Zdążyłem zauważyć ,że jednak tak pomimo sporego
szumu wokół tego kontrowersyjnego dzieła. Tu już nie
chodzi tylko o niego i o płeć przeciwną, którą traktuje nie
jako przedmiot pożądania ,a jako wręcz dosłownie kolejny
przedmiot w jego zwyczajnym życiu. Tu chodzi o jego
egzystencję. Podążamy śladami Adama (Ewana
McGregora), jesteśmy ciągle z nim lub tuż obok niego, ale
mamy często mieszane uczucia, albo i nie akceptujemy
jego poczynań całkowicie. Lecz zaznaczyć trzeba ,że
wszystkie te kobiety u jego boku, wplątują w sidła zdrad i
erotycznych uniesień w większym lub mniejszym stopniu,
jednorazowo lub wielokrotnie z własnej ,nieprzymuszonej
woli. Film ukazuje świat nijakości, świat znudzony, brudny
i obsceniczny. Dodaje mu to zatem wiarygodności i
naturalności. Wiele osób oburzyło się na widok brzydoty i
nieatrakcyjności Elli czy samego Adama. Twierdzą oni, że
to w jaki sposób oni (mówię tylko o tej parze) zostali
przedstawieni to niesmak w całej swej okazałości. Że to
wręcz nienaturalne, obleśne i żenujące. Dla mnie
natomiast żenujące jest takie postrzeganie ludzi. Co niby
w tym jest brzydkiego? Że na potrzeby filmu, scenariusza,
a przede wszystkim robotniczego trybu życia, zrobiono
świetną charakteryzację postaci? Pamiętać trzeba jakie
panują w tej historii warunki i w jakich czasach się
rozgrywa akcja. Czy ci, którzy tak myślą ,są przekonani, że
świat upchany jest kobietami pokroju Megan Fox czy
Angeliny Jolie? Kobietami ,które w wieku 20 lat
powiększają sobie piersi i pompują silikon w usta jak
Meg Ryan? To w czystej postaci sztuczność kreowana na
potrzeby popularności, kolorowych czasopism, sieci czy
MTV. Rzeczywistość jest jednak nieco inna przecież. Może
i Tilda Swinton nie jest uroczą Megan, ba na pewno nią
nie jest, ale ma swoich odbiorców i są zapewne tacy,
którym się bez wątpienia podoba. Czy oni zatem są
zboczeni? Toż to głupota. Każdy przecież posiada swoją
urodę, cokolwiek to oznacza. Liczy się wnętrze chyba.
W ''Młodym Adamie'' wszystko jest ukazane jak należy.
Przede wszystkim wspomniane oddanie wiarygodności.
Gra gestów, spojrzenia, gra ciałem, mniej dialogów, a jak
już się pojawiają to często są surowe, ale przecież
wiadomo o co chodzi. Świetna gra dwójki głównych
bohaterów, ale też i osób drugoplanowych i całkiem
pobocznych. To wszystko jest takie naturalne. Może
zachowanie włóczęgi nie mającego swojego miejsca jest
całkiem nienaturalne, ale za to jak zagrane. Oczywiście
mnie też parę sytuacji i tekstów zirytowało jak seks na
barce w obecności męża Elli, czy szybki numer ze świeżą
wdową oraz powiedzenie : ''dzieci mają fatalny wpływ na
ludzi'', ale ogólnie całość jest bardzo interesująca i
wciągająca.
Sama technika kręcenia jest dosyć oryginalna. Niektóre
sceny są bardzo brudne w odbiorze, obsceniczne. Poza
tym mamy tu autentyczną scenerię ,biedę i robotnicze
klimaty. Większość scen erotycznych twórcy serwują nam
w dość nietypowych miejscach. Ta z kisielem jest
niesamowita. Dużo zbliżeń na postaci, a także na części
ciała. Jest też ciekawie wplątana retrospekcja ,która ma
istotny przebieg na całość wydarzeń. Końcówka z
lusterkiem symbolizuje tchórzostwo głównego bohatera.
Dociera chyba to do niego, że nie jest nic wart za czyn
którego się dopuścił, a bardziej za to czego nie dokonał.
Nie może spojrzeć sobie w oczy.
Jednym z atutów jest też ścieżka dźwiękowa. Przykuwa
uwagę, jest wręcz poetycka. Wspaniale dobrana do
obrazu jaki nam dane jest oglądać.
Ogólnie nie jest to łatwy film, a już na pewno nie może on
w stanie przypaść każdemu do gustu. Ja po pierwszym
seansie (niestety seans dzielony reklamami) ocenię go
na 7/10 i wiem ,że do niego jeszcze wrócę, Wówczas nota
może ulec zmianie ... na jego korzyść? Kto wie.
pozdrawiam