"Młody Adam", zaliczony. Zaliczony raczej nie erotycznie jakby chciała tego 1/5 tego filmu, emocjonalnie to ja go zapamiętam, bo zazwyczaj pamieta się filmy gdzie panuje seksuaa ostrość z kompletnie nagim "młodym Adamem" na czele (powiedzmy, że nagich przyrodzeń się raczej w kinie za często nie ogląda), tutaj mamy wyjątek. Pewnie teraz powinienem powiedzieć coś nie coś o fabule. W porządku fabuła niczego sobie, klimat jakiś tam jest duszność samego scenraiusza, ale nic poza tym... Film mi się dłuży, a tytułowy bohater praktycznie zapomniał, że ma język w gębie. Można powiedzieć, że ucieka przed monotonią, szkoda tylko, że tak naprawdę ciągle się z nią styka. Bo co można powiedzieć o ciągłym trzymaniu papierosa w ustach i seksie jako katalizator? Ciągle to samo... non stop. Ten film do niczego praktycznie nie zmierza, zatoczy takie samo koło, bo nasz bohater co by nie chciał zmienić popada w to samo gówno życia. Gdyby jakoś sensowniej poprowadzono ten film i zamknęto go w 70-ciu minutach, to przypuszczam, że dałbym mu lepszą ocenę, bo praktycznie w połowie filmu scenariusz przeżywa załamanie czekając na napisy końcowe, które jakimś cudem nadejść nie chcą.
Nie mam nic przeciwko przygnębiającemu kinu, niech nawet będzie zwryodniałe, ale na litość boską, niech ono ma coś w sobie. Ten film po 30 minutach zamienia się w nudę... właściwie nic, komletna monotonia życia. Myślałem, że kino to jednak wynalazek rozrywkowy, a patrzać na taki film można dojść do prostego wniosku, że życie jest po prostu szare, nudne i do dupy, i najlepiej spłukać je razem z gównem w kiblu :)
Mnie ten film nie intryguje, ani nie cieszy, ani nie ziębi. McGregor się spisał jego aktorstwo które kończy się na pokzaywaniu jedynie twarzy, a nie otwieraniu ust jest wysokiej klasy. Ale praktycznie patzrenie ciągle na to samo zaczyna nużyć.
Zdecydowanie o 5- minut za długi film.

4/10