Cała historia rozpoczyna się od odnalezienia w wodzie ciała młodej kobiety. Szybko okazuje się, ze Joe - główny bohater filmu bardzo dobrze zagrany przez Ewana McGregora wie wiele o zmarłej.
Problem z "młodym adamem" polega na tym, że film nie potrafi pójść jednym głównym torem tylko dryfuje pomiędzy kilkoma problemami. Byłoby dobrze gdyby uzupełniały się one, dopełniały i były równie ważne. Niestety nie są. Historia toczy się w teraźniejszości jak i przeszłości. I tu i tu prawie z każdą kobieta Joe laduje w łóżku ( no nie do końca w łózku, ale wiadomo o co chodzi ). Jednakże z tych kolejnych "numerków" nic specjalnego nie wynika. Ponadto "młody adam", choć mógłby, nie jest o młodym zagubionym włóczędze i jego historii, która doprowadziła go do takiej sytuacji w jaką się wplatał. Nie pokazana jest historia bohatera, jego przeszłość. Nie jest to także dramat o niemoznosci znalezienia prawdziwej miłosci i szukaniu jej w przypadkowym sexie. Thrillerem tego filmu takze nazwać nie mozna, bo owszem ma on ciekawy klimat ale napiecia za grosz. Reasumujac "młody adam" próbuje poruszyć wiele ważnych kwestii, jednak w rezultacie nie porusza żadnej. Co gorsza z całej długiej historii nie płynie zaden morał ani nauczka dla joe'go. Po seansie pozostaje pustka i niesmak.
Na uznanie zasługuje muzyka Davida Byrne'a i zdjęcia Gilesa Nuttgens'a.

4/10