Dla ludzi znudzonych banałem zionący z ekranów, czyli wreszcie coś innego.
Piękne zdjęcia w unikatowych plenerach, niebanalne i czasem bardzo śmieszne dialogi.
Wreszcie inne twarze na ekranie, a jak już jest Jakubik to nie pije wódy.
Muzyka - duży plus.
Moje skojarzenia to Kaurismaki i Dziewczyna z szafy.
Po wyjściu z kina świat wydał mi się inny, magiczny.
Mnie również urzekła poetyka i magia tego filmu. Dawno nie oglądałam czegoś równie niepokojącego. To smutny film w którym jest miejsce na uśmiech i śmiech.
Z jednej strony pozbywa złudzeń co do życia ale z drugiej strony dopinguje żeby żyć dalej.
Pięknie pokazana przyjaźń trojga ludzi których łączy fakt, ze są młodzi i szczerze, akceptują siebie wzajemnie bez próby przejęcia dominacji nad kimkolwiek. Ja także buduje mój dom od końca: od zwierzaka, roślin, książek i kartonów .. Na ściany można poczekać :)
nierówny film ale mający niepowtarzalny klimat i nastrój. W polskiej kinematografii brakuje takich niesztampowych twórców. Warto się trochę otworzyć na świat, schować focha do karmana i dać sie zaprosić do tego stłuczkowego świata....
Wymieniłeś dwie jako-takie zalety tego filmu, które u mnie złożyły się na dwie gwiazdki dla tego filmu.
Chociaż, czytając Twoją i podobne pochwalne wypowiedzi, dopiero po czasie zdaje sobie sprawę z jeszcze jednej "zalety" tego filmu: ma on zadziwiającą cechę do dzielenia ludzi na dwie grupy zupełnie odmiennie patrzące na jego (filmu) elementy. Ty widzisz tam "coś innego", ja widzę właśnie nieznośny banał: pusty, pretensjonalny, pseudometafizyczny bełkot ludzi, którzy nie mają kompletnie nic do powiedzenia i na tę samą modłę lepią swoich bohaterów. Ktoś inny widzi coś "niepokojącego", ja słyszę drewniane dialogi, do których nawet aktorzy nie są przekonani (vide wywiad z Heleną Sulejecką). Można by tak długo wymieniać...
Jeśli tam gdzie ja widzę magię Ty widzisz banał to rzeczywiście nam się rozjeżdża.
Niedawno przekonywałem kogoś o tym że Blade runner to arcydzieło bo on tam tego nie widział i nie udało się.
Dla mnie ten film wstrzelił się w moment znużenia polskim kinem i przekonał mnie, że nie jest źle.
Dwie gwiazdki daję totalnym kichom...
Masz rację, niestety. Ludziska utożsamiają banalne ględzenie, parę obrazków i zbiór ledwo uporządkowanych dźwięków z magią. Smutne to jak niewiele trzeba, by zostać zaspokojonym - zaspokojoną. (Szkoda, że to tak nie chodzi w życiu).
A w życiu to o co chodzi? Żeby pracować w korporacji, nie przyjaźnić się z nikim (podchwytliwe - sprawdź znaczenie słowa przyjaciel), imprezować w weekendy i co jeszcze? Potem mąż/żona, dzieci, święta z rodziną. Indywidualizm nie ma prawa bytu. Poprzedni system, który tego nie tolerował "znikł", ten, sam doprowadza do McDonaldyzacji niestety.
To co napisałeś jest delikatnie mówiąc niegrzeczne, a tak dokładniej to takie chamstwo w białych rękawiczkach.
Więc o to w życiu chodzi?
"Małe stłuczki" są trochę w klimacie "Sztuczek". W każdym bądź razie ludzie są prawdziwi, nie jak w "Klanie", gdzie Panie chodzą po domach wypacykowane, Panowie w garniturach, a domy są szklane. Prawda jest taka, że w Polsce są odrapane domy i ciężko z pracą, i nie każdy Polak to lekarz pod muchą. I każdemu może się zdarzyć układ z dwoma koleżankami, po którym ktoś musi odejść. Film na pewno nie dla miłośników Rambo. Sądzę, że powiedzenie "czeski film" ukuł polak płci męskiej nierozumiejący kina obyczajowego i przekonany, że jedynym celem kina jest produkcja filmów patriotyczno-bohatersko-wystrzelanych.