Od katastrofy samolotu do ucieczki z wyspy film jest miodzio. Zemeckisowi wspaniale udało się przekazać więcej niż to co widać na ekranie i częściowo jest to równierz zasługą Hanksa. Fajne obrazy tajemniczego zakątka na Pacyfiku i melancholijna muzyka Alana Silvestriego dopełniają całości. Koniec trochę zbyt jolly, nieco odbiega od medytacyjnego klimatu reszty filmu, ale w pewien sposób nieunikniony. Jak dla mnie, 9/10.
Niezbyt jasne jest jak tamta paczka miała uratować mu życie.