Pierwsza część trylogii różni się znacząco od pozostałych - świat przedstawiony w niej to coś na wzór naszego, tylko brudniejszego i biedniejszego, być może policja w Australii tak właśnie wygląda; 2 i 3 część pokazują świat post-apokaliptyczny z wszystkimi smaczkami typu łaziki, choroby i nowe religie.
Przeraża mnie montaż, który nastawiony jest na pokazanie wszystkiego jak najszybciej, byle by była akcja. Przejścia między scenami są zatem bardzo chaotyczne i niespójne.
Muzyka skomponowana pod pieczą gitarzysty Queen, Briana Maya, jest w porządku.
Film jest nijaki, zabrakło mi tu klimatu, chociażby takiego jaki czuliśmy oglądając Mad Max 2 i 3.
5/10 za nienaganne kino akcji i motyw zemsty