PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=497164}
6,2 185
ocen
6,2 10 1 185
Mademoiselle Chambon
powrót do forum filmu Mademoiselle Chambon

Mała uwaga

użytkownik usunięty

Cóż, pani reżyserka od początku wiedziała czego chciała, i dążyła do z uporem, niemalże po
trupach... Chodzi oczywiście o wzbudzeniu w widzu smutku, refleksji i potoku łez. Niestety... W
tym wszystkim zabrakło trochę dystansu, delikatności i polotu.Jeśli ktoś liczy na dramat przez
duże D, wciskający w fotel i wywołujący depresję, niestety nie polecam. Bliżej mu raczej do
ckliwego filmu romantycznego przeznaczonego dla stereotypowej gospodyni X, znudzonej i
zmęczonej życiem. Moja ocena- 6/10
Mam jeszcze pewną małą uwagę. Jeżeli film ten (jak twierdzi nasza kochana FilmWebowska
klasyfikacja) jest KOMEDIĄ, możecie zwracać się do mnie per "Czerwony Kapturku".

użytkownik usunięty

Wróć, ocena- 5/10.

ocenił(a) film na 8

Trudno mi się zgodzić z tym co pisze kajama, gdyż moje wrażenie jest dokładnie odwrotne. PAN REŻYSER (Stéphane to imię męskie) bynajmniej nie dąży po trupach do celu, a choć od początku możemy się domyślać, iż główni bohaterowie przypadną sobie do serca, to nie jesteśmy bynajmniej epatowani emocjonalnymi kaskadami, które mają nas poruszyć do głębi jestestwa. Wręcz przeciwnie, kamera jest raczej obiektywna i w sposób chłodny pokazuje nam przede wszystkim codzienne życie obojga bohaterów (w tych partiach film zbliża się wręcz do obyczajowego, pokazując na ich codzienną pracę i małe rodzinne radości bądź smutki). Wszystko to zaś jako rzekłem bez wzruszających scen i bez mającej kierować emocjami widzów muzyki. Wręcz przeciwnie mamy okazję z boku i raczej na chłodno przyjrzeć się temu, co dzieje się między bohaterami. Nawet skrzypcowy motyw muzyczny, które połączył bohaterów, nie atakuje nas co pół minuty (jak to się dzieje w setkach innych filmów). Może to kwestia mojego przyzwyczajenia do kina francuskiego, ale mnie ten film bynajmniej nie znudził.
W jednym zaś muszę się z kajamą zgodzić - film rzeczywiście nie ma praktycznie nic wspólnego z komedią i od dziś możemy mówić do niej "Czerwony kapturku". Voila!!

ocenił(a) film na 8
Bedrich

Dodam jeszcze, że Vincent Lindon gra jak zawsze w sposób bardzo oszczędny i wcale nie ciska się po ekranie rozdzierając szaty, aby pokazać nam, że mu serce krwawi. Partneruje mu stonowana Sandrine Kiberlain, która też gra oszczędnie i nie otrzymujemy bynajmniej przeglądu różnych stanów skupienia emocji kobiety walczącej o uczucia mężczyzny z jego żoną. W tym miejscu warto porównać ten film np. ze świetnymi skądinąd 'Otwartymi sercami', które jeśli chodzi o grę aktorską sytuują się na przeciwległym biegunie. Efekt wszelako i w jednym i w drugim filmie bardzo dobry!!

użytkownik usunięty
Bedrich

A tak, przepraszam za pomyłkę, reżyserem był faktycznie mężczyzna. Co do Twoich uwag- aktorzy grali oszczędnie, w tym się zgodzę (szkoda jeszcze, żeby prezentowali przez pół filmu teatralne gesty i zbolałe minki...), jednak cały sposób przedstawiania kolejnych scen, ujęć i odkrywania kolejnych wątków fabuły aż przesadnie był skierowany w stronę przymusowego wywołania u widza potoku łez. Wiele scen było na siłę przeciągniętych i naciąganych, a niektóre zachowania bohaterów (choć chodzi mi tu raczej o wątki poboczne) zawadzało wręcz o surrealizm. Pisałeś też o przedstawianiu "małych rodzinnych radości bądź smutków". I jakkolwiek z tym drugim mogę się w pełni zgodzić, tak tych radości nie dostrzegłam prawie w ogóle. Całość filmu nie oferowała praktycznie żadnego uśmiechu, nadziei, zadowolenia- wszystko było zdecydowanie ZA BARDZO smętne, szare, nudne. A, jak nie trudno się zorientować, film w dużej swej części zawadza o film obyczajowy. Bardzo, niestety, nieudolnie zrealizowany, skoro potrafi przedstawiać tylko złe aspekty życia. "Ale przecież to dramat!"- może sobie teraz myślisz. Owszem, to prawda, jednak, w tym wszystkim, jak już pisałam, zabrakło nieco dystansu i delikatności, za dużo natomiast było łopatologii i wynikającej z niczego przesady.
Pzdr.

ocenił(a) film na 8

No cóż, odbieramy ten film inaczej. Zdarza się. Pozwolisz, że zostanę przy swoim wrażeniu.
Pozdr.

ocenił(a) film na 8
Bedrich

@Bedrich - zdecydowanie skłaniam się ku Twojej opinii. Znasz tytuły podobnych filmów?

ocenił(a) film na 8
jklute

Zdecydowanie popieram zdanie Bedricha. Polecam wszystkie filmy Stephana Brize (brize to po franc. zlamany, zmeczony :)), a zwlaszcza "Je ne suis pas la pour etre aime". Jak dla mnie rewelacja. Piekne, madre kino, troche w klimacie filmow Kieslowskiego, z ktorego zapewne mocno od niego mlodszy Brize czerpal pelnymi garsciami. Szkoda, ze tak malo znane w Polsce. Poluje na jego pierwszy dlugi metraz: "Le bleu des villes", niestety nie do znalezienia w sieci i trudny do kupienia. Najmniej przypadl mi do gustu jego trzeci film: "Entre adultes" (miedzy doroslymi). Niestety niektore z nich, jak np. "Je ne suis..." nie doczekala sie polskiej dystrybucji. Dlaczego? Mnie to nie przeszkadza, dobrze znam francuski, ale szkoda, ze inni nie moga skorzystac. Tytulem "pro publico bono", byc moze nieudolnie wlasnorecznie dorobilem i udostepnilem napisy do "Je ne suis...".

ocenił(a) film na 3
Bedrich

próbowałam przez pryzmat Twojej oceny popatrzeć na ten film, wziąć wszelkie argumenty pod uwagę oceniając ten film, szczególnie Twój ponieważ wydaje się trafny, ale czy nie sądzisz, że gdzieś pomiędzy te wszystkie wydarzenia wplecione zwkłe życie, szczególnie te sceny pracy nie balansują na pograniczu klasy a kiczu?

ocenił(a) film na 8
fat_mononoke

Może trochę masz tak. W tym wypadku możesz mieć rację. Ale nie zmienia to mojej ogólnej oceny..

ocenił(a) film na 8

Nie masz racji

ocenił(a) film na 8
Bedrich

Masz rację

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones