Spoko bajka, na oderwanie się od szarej, jesiennej rzeczywistości, ale jeden szczególik mi się nie podobał. Przecież skoro ten chłop Danny był rozwodnikiem, to nie dostaliby katolickiego ślubu. To zwykłe krzywoprzysięstwo, przed Bogiem przysięgał, że "Nie opuści, aż do śmierci" i tę przysięgę złamał. No, ale co dzisiaj znaczy honor i odpowiedzialność. Liczy się "miłość" i realizacja swoich marzeń i ambicji. ;(