Niestety się rozczarowałam, byłam nastawiona pozytywnie, lubię tego typu filmy.
Spodziewałam się lekkiej komedii, forma musicalu wydawała się dobrym pomysłem... Na
pewno chciałam obejrzeć ten film dla Colina Firtha i Stellana Skarsgårda, którzy mnie i tak nie
rozczarowali, na trzech panów było przyjemnie patrzeć. Postać Amandy... na pewno nie
zaprzyjaźniłabym się z taką osobą, ale pięknie śpiewała, to trzeba przyznać.
W każdym razie film ma minus, którego kompletnie nie przewidziałam: większość filmu po
prostu nie byłam w stanie znieść "komicznych scen", chowałam się pod kołdrę, zatrzymywałam
film, po prostu nie dałam rady. Piszczące przyjaciółeczki Sophie, piszczące przyjaciółeczki
Donny, te kuriozalne powitania, teatralne gesty - nie byłam w stanie tego wytrzymać, było to dla
mnie zbyt ekspresywne, zbyt teatralne dla niedzielnego filmu. Żal mi było patrzeć, jak Meryl
Streep gra żałosną kobiecinę i Amanda Seyfried tępe dziewczęcie, ale tak jak mówię,
najgorsze były przyjaciołki, kawalerzy, te sceny, które miały być komediowe, a wzbudzały we
mnie litość. Nie nastawiałam się na coś takiego :( Ktoś ma podobne odczucia albo wie, z czego
mógł wynikać taki niesmak?
Długo doń się zabierałam. Spróbowałam i.... wyłączyłam już po chwili. Niestety... mam podobne odczucia. Wielbię Marylę ;) całym sercem jednak czułam się autentycznie zażenowana widokiem tego jak się zgrywa. Błeeeeech jeszcze mam otrząch. I widziałam ją wielu zabawnych rolach - więc to nie o to chodzi. Myślę, że mi może chodzić o wyśpiewywanie tych wszystkich pioseneczek i taniec. Miało to wyglądać lekko w wykonaniu radosnej i podskakującej Maryli, a były ciężkie i trudnostrawne. Teraz mam podobne lęki przed Nędznikami. Jako żywo mam drgawki na myśl o śpiewającym Russelu Crowe, a nie daj Boże niech jeszcze zacznie tańczyć cały w podrygach... o matko.... I nie wiem czy sobie go nie odpuścić zupełnie.
Nie ma co porównywać, Nędznicy są super :) w Mamma Mia piosenki są dla szpanu, w Nędznikach niektóre ruszają do kości. Russel Crowe różnie jest oceniany, ale ja gościa nie lubię, a tutaj byłam nim zachwycona, i moim zdaniem całkiem dobrze śpiewa jak na człowieka, który zawsze gra twardzieli.