PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=438153}

Mamut

Mammoth
7,0 11 293
oceny
7,0 10 1 11293
6,3 3
oceny krytyków
Mamut
powrót do forum filmu Mamut

Każdy podkreśla, że Mamut opowiada o samotności. A ja mam wrażenie, że jest zupełnie inaczej - w tym filmie samotności nie ma, a przynajmniej jest ona mocno ukryta. O wiele bardziej poraża mnie poczucie braku sensu życia głównych bohaterów. Każdy z nich próbuje na swój sposób nadać sensu swojej egzystencji. Uosobieniem tego sensu jest Jackie, która ma marzenia, plany i cele. Ale jej rodzice są już wyprani ze swoich marzeń - każdy z nich czuje boleśnie, że ich egzystencja donikąd nie zmierza. Leo próbuje ucieczki, ale wie, że to niemożliwe - ciągle musi mieć przy sobie telefon, a słoń, którego widzi - zdawałoby się, w naturze - nie jest dzikim stworzeniem, lecz atrakcją uwiązaną na łańcuchu. Chwilowym wyzwoleniem jest seks, ale obdarty z bliskości nie potrafi napełnić człowieka sensem istnienia. Ellen natomiast wie, że równie dobrze mogłaby nie istnieć. Chce więc, żeby jej życie było wartościowe poprzez życie tych, których uratuje. Sen pęka, gdy ratowany przez nią chłopiec umiera. Gloria teoretycznie znalazła cel - pieniądze. Ile on jest wart, przekonujemy się na końcu.
Tylko Jackie ma sens życia. Każdy z nas miał sens życia, gdy był mały. Adaś Miauczyński stwierdza: "towarzyszu podróży, zbudowałeś byt swój zasklepiając jak termit wyloty ku światłu i zwinąłeś się w kłębek w kokonie nawyków, w dławiącym rytuale codziennego życia. I choć przyprawia cię on co dzień o szaleństwo, mozolnie wzniosłeś szaniec z tego rytuału przeciw wichrom, przypływom, gwiazdom i uczuciu. Dość trudu cię kosztuje, by co dnia zapomnieć swej kondycji człowieka. Teraz glina, z której zostałeś utworzony, wyschła i stwardniała. Nikt już się nie dobudzi w tobie astronoma, muzyka, altruisty, poety". Sophie chce być jeszcze astronomem - jeszcze ma sens... Ten sens jest dla dorosłych bohaterów jak tytułowe wymarłe stworzenie. Marzenia, po których zostały tylko drogocenne szczątki. Nikt z nich nie jest już w stanie uzasadnić swej egzystencji inaczej niż rozpędem życia, bo "tak się żyje", bo przecież nie można inaczej. To smutna konkluzja - chyba bardziej smutna niż samotność. Obawiam się, że taki egzystencjalny strach jest nie do zgładzenia. Z tego względu Mamut to dla mnie film egzystencjalny w ścisłym znaczeniu - oto, co się dzieje z człowiekiem. Jego egzystencja wyprzedza esencję. Żyje, ale nie wie po co. A jeżeli wie po co, to wciąż nie może pozbyć się wrażenia, że ulega zwykłym fantasmagoriom.

biedni są nieszczęśliwi, bo nie mają pieniędzy; bogaci są nieszczęśliwi, bo nie potrafią przestać zarabiać. I ten drugi przypadek mnie rozbraja.

ocenił(a) film na 8
beti

Bogaci są nieszczęśliwi bo żal im tych biednych dzięki którym nie muszą nic robić.

ocenił(a) film na 6
natan_

Kiedyś ktoś bogaty przekonywał mnie, że oni mają gorzej, bo mają więcej kredytów do spłacenia niż np. taki dozorca, który zarabia mało. Żal mi tych bogatych bo widać, że dawno juz odlecieli z tej planety i nie stąpają po ziemi. Myślą, że dziecko dozorcy ma inny żołądek a dozorca nie chce mieć domu i samochodu.

ocenił(a) film na 7
majkalipcowa

Sprowadzanie szczęścia do faktu posiadania pieniędzy jest dla mnie przejawem biedy umysłowej.

ocenił(a) film na 6
walenick

Czy ja pisałam coś o szczęściu?

ocenił(a) film na 7
majkalipcowa

odnosiłam się do całej dyskusji.

ocenił(a) film na 8

Nic dodać nic ująć Panie jacku. Świetny post.

ocenił(a) film na 7

A moim zdaniem to nie jest film o samotności, tylko o egoizmie.

użytkownik usunięty
Renfri_4

Jeżeli Szanowny Rozmówca rozwinąłby swą myśl, z przyjemnością zapoznałbym się z jego interpretacją filmu :)

ocenił(a) film na 8

Ja rozwinę, bo dla mnie to także film o egoizmie, niezależnie od statusu materialnego bohaterów.
Zacznijmy od reprezentantów pierwszego świata. Jest pani doktor, pan geniusz i ich zaniedbane emocjonalnie dziecko. Zaniedbane, bo rodzice są zapracowani. A są zapracowani, bo... no właśnie, CO? Muszą zarobić na życie? Mogliby mieć ze sobą bardzo bliskie relacje, a nie tylko chwile kradzione z codzienności( jak większość z nas). Nie znam się na wielkim biznesie, ale przypuszczam, że Leo spokojnie mógłby nie pojawiać się w pracy, tym bardziej Ellen. Oczywiście, nie można wymagać żeby rzucili wszystko, bo może byliby bardzo nieszczęśliwi siedząc w domu, jeżdżąc po świecie i robiąc wszystko to, co bogaci ludzie robią a o czym ja np. mogę tylko marzyć. Ich wybór, ta ucieczka od siebie nawzajem. Robią to, bo tak jest dla nich- z jakiegoś względu- wygodnie. Zwłaszcza w przypadku Ellen- cierpiącej na bezsenność i permanentny stres- pani doktor na ostrym dyżurze, jest to ciekawe zagadnienie. Nie chce zrezygnować z siebie odrębnej, a równocześnie nie umie przeobrazić się w jakąkolwiek inną osobę, która potrafiłaby BYĆ poza pracą. Z drugiej strony widzi, że Jackie oddala się z każdym dniem i ( niby) jest rozdarta. Dlaczego 'niby'? Bo ma wszystkie narzędzia by tak nie było, w momencie gdy znika Gloria, zbliża się do córki, jednak wiadomo z zakończenia, że to tylko wynik chwilowej konieczności( trzeba znaleźć nową nianię). Dodatkowo scena z powrotem do domu po dyżurze, gdy mija się z dzieckiem. Zamiast ściągać buty, dzwonić do męża i użalać się nad sobą, że widziała Jackie przez minutę, mogła odprowadzić dziecko sama. Więcej czasu poświęca 11 latkowi dźgniętemu nożem, jest dla niego bardziej czuła, niż dla własnego dziecka. Może nie potrafi inaczej, jest to jej dramat, że nie potrafi być TU, tylko zawsze gdzieś obok?
Leo. Ideał męża. Do czasu. Nawet jego dobroć jest powierzchowna i egoistyczna, skoncentrowana na sobie. Fundacje będzie zakładał, choć ma Glorię pod nosem, której mógłby pomóc pstrykając palcem. Ani on ani Ellen nie interesują się zbytnio losem byłej niani, która przez ileś tam lat stanowiła część ich rodziny. Znajdą nową.
Zdrady się zdarzają, owszem. Ale, o Cthulhu- w przypadku gdy sperma zalewa ci neurony i idziesz w tango z tajska prostytutką bez zabezpieczenia, mówisz o tym, bo możesz swoja żonę zarazić HIV, żółtaczką i tysiącem innych STD. Ale szczerość wprowadziłaby zmiany, wymusiłaby konieczność przebudowania wygodnego status quo.
Teraz Gloria. No niby nie jest egoistką, poświęca się dla przyszłości rodziny. Ale inne więzi są dla niej niczym. Jackie to TYLKO praca, mimo że mała darzy ją uczuciem, wydawałoby się, że w jakimś tam zakresie odwzajemnionym. Jednak nie waha się zostawić dziecka samego w domu, w środku nocy, nawet nie upewniwszy się czy będzie miało opiekę. Złożyła wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym, radź sobie mała sama.
Cała rodzina Glorii żeruje na niej( oprócz dzieci, którym się to po prostu należy i które sa najczystsze w swojej potrzebie bliskości), licząc na poprawę egzystencji dzięki jej cierpieniu i poświęceniu.
Egoizm Cookie, podobnie jak Glorii jest związany z przetrwaniem, tym najbardziej podstawowym, fizycznym. Stąd nie dziwne, że wyczuwszy kasę, poszła kusić Leo. Taki ma zawód i trochę inne zlecenie, to nadal tylko układ biznesowy.
Smutny jest ten film. Dzieci są jedynymi istotami, które wzbudzają autentyczne współczucie, ale zakładam ze 100% pewnością, że wyrosną z nich równie antypatyczni dorośli.

Dziękuję za interesującą recenzję. Jestem z pokolenia, w którym stwierdzenia, takie jak "oto, co się dzieje z człowiekiem. Jego egzystencja wyprzedza esencję. Żyje, ale nie wie po co. A jeżeli wie po co, to wciąż nie może pozbyć się wrażenia, że ulega zwykłym fantasmagoriom", brzmiały niezwykle dramatycznie. Recenzję tę uzupełniłbym zatem jedną refleksją, gdyż recenzja wydaje mi się jakby była niedokończona. Z tego zapętleniu braku sensu, bo albo żyje się bez celu, albo cel jawi się jako fantasmagoria, wynika jedno pytanie: czy o poczuciu sensu w życiu ma faktycznie decydować jakiś cel, czy może coś innego?

ocenił(a) film na 7

Moim zdaniem ten film jest o bezradności. Zatrważająca jest zazdrość , choć kulturowo mocno tłumiona, bo uznawana za irracjonalną, Ellen, o relacje z córką, jakie ma Gloria. Bezradność - kochająca i dobra matka, właściwie nie ze swojej winy, oddala się od córki, bo jest niania. Obraz twarzy Ellen, jak patrzy na bawiącą się swoją córkę z Glorią, to obraz największej bezradności, jaka można sobie wyobrazić.

ocenił(a) film na 8
artiosso

Bezradności? Raczej to rezultat takich a nie innych wyborów życiowych. Zdecydowała się na karierę( a nie musiała, bo głodem nie przymierają).. Zaczęła odzyskiwać córkę, gdy Gloria wyjechała i spędziła z nią trochę czasu. No ale jutro idzie do pracy( niby niestety). Więc oddala się od córki z pełną świadomością i na własne życzenie.

ocenił(a) film na 7
zarazzapomnelogin

Nie wiem, czasami to, co robimy jest tak nam przypisane, jest takim wewnętrznym przymusem, czymś tak mechanicznie koniecznym, że trudno rozpatrywać to w kategoriach : nie muszę - nie robię. Zbyt proste by to wszystko było. Wydaje mi się, że Ellen nie rozumie przyczyny, dla której jej córka bardziej pożąda nianię, niż ją - matkę.

ocenił(a) film na 8
artiosso

Ja myślę, że doskonale zdaje sobie sprawę. I że nie potrafi inaczej. Przynajmniej na tyle jest uczciwa, że nie próbuje rozbijac związku Jackie i Glorii ( tzn. zaczyna, ale w porę przestaje), bo wie, że samej jej się nie chce tej relacji budować.
Masz rację, że część zachowań i wyborów jest podyktowana wewnętrznym przymusem wobec którego jesteśmy bezradni. I że wtedy chemy chcieć inaczej, ale się nie da( to te same uwarunkowania co przy uzależnieniu- chcesz nie chcieć pić, ale nałóg jest silniejszy).

ocenił(a) film na 9

Pięknie napisane, ale owa utrata sensu życia, marzeń itd. to część tego, co nazywam "samotnością w tłumie". Zatem samotność też jest :)

ocenił(a) film na 7

Trafna Ocena !

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones