Po seansie wybitnego kina i aktorstwa łapie się na tym że przez chwilę jestem, to znaczy chciałbym być jak postać grana w tym wypadku przez Afflecka, a gra tak że że podczas filmu czułem że pod jego powłoką fizyczności rozgrywa się wielka emocjonalna epopeja, a na zewnątrz tak delikatnie niewiele. Nieczęsto zdarza mi się wzruszyć na filmie, tu taki moment był.