Wiele filmów widziałem, ale nie przypominam sobie tak rozbitego bohatera jak Lee. Wielka zasługa scenariusza, jeszcze większa Afflecka. Film bardzo mocno przygłębiający, ale przez to mocny. Wart polecenia
Co do bohatera podobnego do Lee... Pamiętam, że coś podobnego drążyło Kubę Kowalskiego z "Pętli" Hasa (i zarazem opowiadania Marka Hłaski o tym samym tytule). Obaj mężczyźni szwendają się. I właśnie to słowo przybiera tutaj chyba pełnię swojego znaczenia. Chodzą bez celu (tułaczka Lee, tak przy okazji, zmienia tutaj nieco konwencję kina drogi), wokół marazm, w nich samych marazm i pozostaje im nic więcej jak tylko odliczać.