kolejny one-trick-pony albo trans-spieces-buddy-movie z nagrodami pośród których największą będzie prawdopodobieństwo natychmiastowego zjazdu z tego najlepszego ze światów ze śmiechu w czasie seansu, które procentowo wynosi powyżej osiemdziesięciu.. toro!

gdyby tak wyglądały, nie wiem, kretyńskie inaczej i do cna zidiociałe kasetowe przetwory jakiegoś ernesta, sandlera czy pauly'ego shore'a w latach dziewięćdziesiątych którymiśmy się wszyscy karmili wszystkim nam żyłoby się obecnie dużo, dużo lepiej, to bardziej niż pewne.. ale nic do stracenia - kolejna komedia z tamtego okresu tak by the way - większej ilości pozytywnie zakręconych frików w zwykłym powietrzu, tego sobie wszyscy życzmy, apeluję!

ale wracając do filmu.. wybitne kino zwane stonerskie jak dla mnie, spod znaku cheecha und chonga, dre i snoop doga, method mana i redmana, billa und teda i.. jeszcze wielu byśmy zapewne znaleźli gdybyśmy się bardziej w historię m(oron)tv zagłębili.. znaleźć w nim można wszystkie konieczne elementy tego rodzaju widowiska: dwóch idiotów, samochód, zarys jakiegoś planu, droga, rubieże, absurda w postaci autonomicznego elementu częściowego (stały lejtmotyw, w tym wypadku mucha, w poprzednim była to skóra, w jeszcze wcześniejszym opona, u harry'ego i lloyda na ten przykład walizka) oraz kurz we włosach, dziewczyny w basenie, dwa pistolety i pełna lodówka jedzenia.. a zatem kino stonerskie jako się rzekło, w którym jest w brud wszystkiego, wszystkiego poza jednym: samego stonerstwa!

ciekawe, iż nie ma w nim o nim ani wzmianki ni przechwałki, nawet cienia, nic.. także bardzo oryginalnie - absurdem, w podbrzusze - kopie jak na kopię i majeranek jednak.. ba! wysączono ekstrakt, konsternacji nie ma końca, ambiwalencji widza więcej niż na ostatnim filmie paula verhoevena Benedetta - nie łatwo o to, a jednak! przy czym można umrzeć ze śmiechu, dosłownie, pomiędzy kolejnymi drapnięciami się po głowie w geście - i mean what the.. od samego tylko przypominania sobie tego nie mogę..

słowem jeden z najoryginalniejszych filmów roku, coś na kształt najwyższego karła, najmądrzejszego debila, najprostszego garbatego, najbogatszego żebraka, przeto w swojej kategorii - coś na kształt arcydzieła, arcydzielnego, owszem, tyle że inaczej..