PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=488953}

Mapa dźwięków Tokio

Map of the Sounds of Tokyo
6,3 1 867
ocen
6,3 10 1 1867
Mapa dźwięków Tokio
powrót do forum filmu Mapa dźwięków Tokio

Isabelle Coixet to hiszpańska reżyserka, której dorobkiem zainteresowałem się niedawno.
Wprawdzie już jakiś czas temu obejrzałem jeden z jej najbardziej znanych filmów: ‘Elegię” z
Benem Kingsleyem i Penelope Cruz z 2008 roku (to ekranizacja powieści „Konające zwierzę”
Philipa Rotha) ale wówczas zwróciłem uwagę przede wszystkim na parę pierwszoplanowych
aktorów. Choć film bardzo przypadł mi do gustu, tona nazwisko reżyserki nie zwróciłem większej
uwagi. I to był mój błąd, gdyż przekonałem się, że Coixet nakręciła jeszcze kilka innych bardzo
dobrych filmów, m.in. „Moje życie beze mnie” z 2003 roku i „Życie ukryte w słowach” z 2005 – w
obydwu wystąpiła urocza i charyzmatyczna Sarah Polley.

Jednak w „Mapie dźwięków Tokio” z roku 2009 już nie zagrała Sarah, ale japońską aktorka
Rinko Kikuchi, w roli introwertycznej Ryu. Jej partnerem jest Hiszpan Sergi Lopez – pamiętny
kapitan Vidal z „Labiryntu fauna”. Czyżby Coixet chciała skopiować pomysł Sophii Coppoli na
perypetie niedobranej pary z japońskimi dekoracjami w tle? Nie ma takiej obawy, gdyż
melodramaty hiszpańskiej reżyserki są znacznie bardziej wyrafinowane niż sympatyczne, ale w
gruncie rzeczy proste, wręcz ocierające się o banał „Miedzy słowami”. Coixet nie na darmo jest
koleżanką po fachu swego rodaka Pedro Almodovara. Widać też, że ceni braci Coen i Tarantino.
Wystarczy powiedzieć, że zadaniem powierzonym Ryu przez reżyserkę (i autorkę scenariusza) nie
jest pokochanie Davida, ale zabicie go.

Dziewczyna dostała bowiem zlecenie zlikwidowania Davida, hiszpańskiego sprzedawcy win,
prowadzącego sklep w Tokio. Powód – jego japońska narzeczona popełniła samobójstwo, o co
zrozpaczony (i majętny) ojciec obwinia niedoszłego zięcia. Korzysta więc z usług dyskretnej
zabójczyni do wynajęcia. Nie napiszę już nic więcej o fabule, ale nawet nie dlatego, żeby nie
spoilerować, tylko żeby nie odstraszać. Sa bowiem takie filmy, które sprowadzone do
fabularnego streszczenia zapowiadają się fatalnie, podczas gdy w rzeczywistości są znakomite.
Spróbujmy na przykład sensownie opowiedzieć „Forresta Gumpa”.

Melodramat to gatunek ryzykowny, gdyż bardzo łatwo popaść jego twórcom (i odtwórcom) w
przesadę, przerysowanie, wręcz kicz. Film Coixet też jest momentami lekko kiczowaty, ale w
sposób pastiszowy, ironiczny. Reżyserka dobrze wie, jakie przyprawy dodać i w jakiej ilości. W
rezultacie otrzymujemy oryginalną, wysmakowaną całość, przeznaczoną do spokojnej
kontemplacji. Kapitalna jest przy tym oprawa muzyczna, dźwięki o orientalnej skali, grane na
japońskich instrumentach dyskretnie uzupełniając intrygujący obraz. Wizualnie film jest bardzo
atrakcyjny i zróżnicowany. Kamera wędruje z nowoczesnych biurowców do „hotelu miłości”,
widzimy na przemian nocne panoramy miasta i sceny targu rybnego. Znakomite są zwłaszcza
zbliżenia, np. gdy małomówna Ryu oprawia oceaniczne ryby. Całości dopełnia postać narratora,
który jako dźwiękowiec nagrywa miejskie odgłosy, a jako człowiek - zapamiętuje ludzi, których
pamiętać warto. Film zdecydowanie godny polecenia.

Zapraszam do odwiedzenia mego bloga: http://nowerekomendacje.blogspot.com/

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones