Jak w temacie - nie oceniam bo nie oglądałem do końca a taką mam zasadę. Nie porwał mnie zupełnie, nie wciągnął, nie zainteresował więc wyłączyłem. Wolę poświęcić czas na coś innego.
To jest nas dwóch bo i ja tak samo dałam radę tylko 30 min. Potem to jeszcze trochę z grubsza przejechałam film i dalej nic ciekawego. W dodatku były sceny które mogli sobie darować.
przyznaję, że z początku mnie zawiódł, ale jednak cieszę się, że wytrzymałam do końca, bo właśnie dopiero druga połowa filmu oraz końcówka do mnie w jakikolwiek sposób trafiła. Stąd też jak dla mnie jest to dobre kino, nie wybitne, ale po prostu dobre.
Bardzo miło czytać, że są jeszcze ludzie którzy nie wystawiają ocen filmom , których nie oglądali (do końca). Pozdrawiam serdecznie.
Co do filmu, to widziałem cały i wydaje mi się, że jest jak najbardziej możliwy do obejrzenia w przeciwieństwie np do Hobbita, czy jakiegokolwiek kasowego gniota. Cronenberg chciał wg mnie opisać jak najwięcej rzeczy, które go denerwują w Hollywood i stąd kondensacja patologii na metr kwadratowy. Film bardzo ładnie zrobiony, świetnie zagrany (widać ewidentną frustrację aktorów zjawiskami, z którymi spotykają się na co dzień), no i bezkompromisowe podejście do tematu to chociażby trzy walory tego filmu.
Nie jest to ponadczasowe dzieło, ale na pewno jest to ciekawy obraz biorąc pod uwagę miałkość współczesnych amerykańskich filmów.
ps mówienie o niepotrzebnych scenach, gdy oglądało się 30 minut zakrawa na żartowanie z samej siebie :)