Kilka ciekawych momentów /"Let them eat cake!", rozmowy z mężem przy stole/ i nic poza tym. Rola Kirsten Dunst podobałaby mi się, gdyby film był dla mnie bardziej przystępny, ale oglądanie jak różowe laleczki wcinają ciastka, robią sobie wielkie gniazda na głowie i przymierzają buty wcale mnie nie bawi.
Ciekawe czy pani reżyser jeszcze pamięta, o co jej chodziło. Moim zdaniem Sofia Coppola chciała wykorzystac sukces "Między słowami" robiąc kolejny film o nudzeniu się, a że ten sam wątek to za mało - dodała jeszcze dziwaczną interpretację życia postaci historycznej i chyba nieco przesadziła.
Dziwnie się czuję czytając opinie niezależnych amerykańskich krytyków filmowych, których ten różowy tort skusił, szkoda tylko, że żaden z nich nie potrafi swoich dobrych opinii uzasadnic, może wtedy zrozumiałbym film. Ale jeśli to tylko portret rozpuszczonej nastolatki która ma rządzic krajem, a wszystko na to wskazuje, nawet nie będę próbował go zrozumiec.
Mam jeszcze inny pomysł na interpretację filmu, ale wcale nie bardziej optymistyczną: pani reżyser po prostu sobie drwi.
Żal mi milionów dolarów wydanych na charakteryzację, scenografię i kostiumy do tego filmu. Film najprawdopodobniej dostanie w tych kategoriach nominacje do Oscara, ale tylko za ogrom pracy jaki ludzie w niego włożyli. I po co?
"Wyznania gejszy" prawdopodobnie kosztowały równie dużo, ale przynajmniej były naprawdę piękne wizualnie.