Czegoś mi brakowało. Niby fajne gore, efekty, charakteryzacja, ale ciągła akcja tocząca się w jednym mieszkaniu mnie zmęczyła.
W ogóle skąd nagle ta księga wzięła się w jakimś skarbcu pod wieżowcem?
Jak napisałem w swoim wątku, dla mnie ciągła akcja była ciekawą odmianą przy standardach współczesnych horrorów - niestety wiele jest zwyczajnie rozwleczonych i koncentruje się na budowaniu klimatu, by dopiero w ostatnich 15 minutach pokazać o co właściwie chodziło, albo idzie klasycznym schematem "scena straszak" i "scena spokojniejsza, pogłębiająca fabułę". I akurat mi motyw tego zaszczucia i faktu, że z demonem konfrontowali się tak zwyczajni ludzie (dopiero na koniec siostra przykozaczyła) też był lepszy, niż gdyby bohaterami znowu zrobić nastolatków czy badassów w stylu Asha.
Czytałem o tym i więcej to ma dziur niż jakiegokolwiek sensu.
-Okładka i strony wyglądają jak z 2013.
-"Deaditesy" czy tam demony mają charakteryzację też z 2013.
- Ksiądz mówi że księga nosi nazwę Naturom Demonto tak samo jak w 2013.
- 1 Księga w Army of Darkness gryzła bo miała szczękę na okładce, 2 wchłaniała jak czarna dziura gdy się ją otworzyło, i nic z tego nie było w tym filmie.
3 księga była zamykana na pazury które otworzyły się kiedy spadła na okładkę krew chłopaka... Uwielbiam krytyków którzy film oglądali jednym okiem...
3 księga była zamykana na pazury, które otworzyły się, kiedy spadła na okładkę krew chłopaka. Uwielbiam krytyków którzy film oglądają jednym okiem...
tak sie kiedys mowilo , odtwarza lp , czyli plyt "long play" nie na mnie sie wyzywaj , to nie ja wymislilem.