W zasadzie bez większych zaskoczeń. Czegoś podobnego spodziewałem się po Bertoluccim. Wg mnie nie jest to może najważniejszy europejski twórca, ale z pewnością każdy jego film warty jest zapoznania. Połączenie miłości do starego kina, polityki i seksu, to najkrótsze i najtrafniejsze podsumowanie. Ale jest też wątek dojrzałości; tutaj tylko jeden z trojga młodych bohaterów (b. dobry Pitt) zdaje się posiadac wystarczająco dużo inteligencji i dojrzałości, by wyłamac się z tego miłosnego trójkąta.
Co jak co, można zarzucac Bernardo, że na starośc wciąż nieco przynudza, przedłuża swoje filmy, ale ma jak mało który reżyser nosa do nowych talentów. Nie tylko pięknych (Eva Green wzbudziła u mnie palpitacje serca swoją figurą), ale i utalentowanych. "Marzyciele" nie posiadają może wielkiego napięcia w samej akcji, ale i tak to kawałek szczerego kina.