Taki kafkowski "Fight Club", dobrze się ogląda, bo spójne, plus rewelacyjne zdjęcia - czysty surrealizm.
Ale koniec wtórny bardzo, idealna kontynuacja nurtu filmów z pokićkanym finałem, kiedy wszystko się okazuje być inaczej niż się myślało. Dobry trening po "Fight Clubie" i "Memento" i o, pewne rozwiązania powszednieją... Tyle że jak "FC" jest w efekcie dość monumentalny (vide: padajace wieżowce) to tutaj wszystko jest bardziej kameralne.
Plus za kilka spojrzeń na szaleństwo głównego bohatera - od teorii spisku, przez hopla dworcowego wyrzutka, przez kilka innych... Zdradzenie zakończenia to grzech ciężki, aczkolwiek jak wspomniałam - nie zaskakuje jak powinien.
C.Bale REWELACYJNY!