O bólu po utracie bliskiej osoby, o potrzebie spotkania i posiadania bratniej duszy, osoby, która nas wysłucha, zrozumie, będzie naszą "drugą połową". Bezinteresownie, z głebokiej, niepojętej konieczności. Pokazane jest to czasem transcendentalnie, subtelnie, z wyczuciem. Metafizyczne wątki ubarwiając film i trzymając w napięciu wzbogacają główne przesłanie filmu, które przewija się od początku do końca i zostanie podkreślone zwłaszcza w finałowej scenie. Tylko jeśli dostrzeżecie rozwijany od początku filmu dramat samotności i potrzeby spotkania, finał wyda wam się właściwym dopełnieniem. Inaczej będzie wyglądał na nie dość mocny.
Ale przecież jakie miałyby być to metafizyczne zakończenie? Clint konsekwentnie trzyma się reguł realizmu. Wątki metafizyczne tez własnie tak są przedstawiane. Dlatego nie może tu być mowy, o jakimś fantastycznym, ponadrealistycznym zakończeniu. W finale odnajdujemy zakończenie głównego przesłania: poszukiwania bliskości.
PS. Nie wiem, kto przetłumaczył tytuł tego filmu. "Hereafter" na pewno nie znaczy "medium". Oznacza coś "później", "dalej", "potem". W kontekście fabuły: coś, co nas spotyka po śmierci. Nadanie filmowi infantylnego tytułu "Medium" zbanalizowało jego odbiór.